Boże Narodzenie w Boliwii. – Nie wiedziałam, co się dzieje! Młodzież ładuje się na pakę samochodu księdza – w rękach jakieś ostre narzędzia – i ruszają w drogę. Kiedy wrócili, poczułam się jak… w Betlejem! – mówi Agata Kamińska.
Na moim zegarku było południe. A moi najbliżsi w Cieszynie już przygotowywali się do wieczerzy wigilijnej. U mnie było prawie 40 stopni w cieniu, u nich – blisko zera. Pewnie, że w takiej chwili robi się trochę sentymentalnie. Ale to nic. Bo po chwili wracasz do swojej „rodziny zadanej” i czujesz, że bliscy w Polsce wcale nie są aż tak daleko, bo łączy cię z nimi Ten, który znów się rodzi – Jezus. A ja na dodatek dostałam jeszcze jeden prezent: przyroda wokół mnie przypominała Ziemię Świętą – opowiada Agata Kamińska, która trzy lata temu wyjechała jako świecka misjonarka do San Ramon w Boliwii. Agata pracuje z dziećmi i młodzieżą w świetlicy parafialnej. Pomaga w pracy duszpasterskiej swojemu proboszczowi ks. Kazimierzowi Stempniowskiemu. Ich parafia to centrum w San Ramon i 18 dzielnic, z których każda ma swoją kaplicę, a także 10 wiosek dojazdowych poza miasteczkiem.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.