Pytanie faryzeuszy nie wynikało z troski o szczęście kobiety i mężczyzny połączonych węzłem małżeńskim, lecz z przewrotności, by znaleźć lukę w nauczaniu Jezusa, by podchwycić Go w mowie. Autorytet Prawa Mojżeszowego był dla Żydów niepodważalny i to właśnie do tego prawa odnieśli się faryzeusze, by wystawić Jezusa na próbę. Chrystus nie wchodzi w jałową polemikę, nie wykłóca się, nie daje się sprowokować, lecz konkretnie i dobitnie stwierdza, że Prawo Mojżeszowe dopuszcza rozwód wyłącznie z powodu zatwardziałości ludzkich serc. Natomiast w zamyśle Bożym mężczyzna i kobieta tworzą wyjątkową wspólnotę, którą Bóg utwierdza swoim błogosławieństwem. Stąd rozstrzygające stwierdzenie Jezusa: Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela!
W kulturze semickiej dzieci nie posiadały praw społecznych, nie mogły też być uczniami nauczyciela Pisma, być może dlatego apostołowie zabraniali im zbliżać się do Mistrza. Jednak Chrystus, widząc lekceważącą postawę względem dzieci, oburza się. Dlaczego? Apostołowie byli uczniami Jezusa, towarzyszyli Mu długi czas, słuchali Jego nauczania, byli naocznymi świadkami dokonywanych przez Niego cudów, byli najbliżej Niego, a jednocześnie w pewien sposób wciąż daleko od Niego. Nadal w pewnej mierze pozostawali odporni na Chrystusowe nauczanie. Brakowało im postawy dziecka, które w swej bezradności musi w pełni zdać się na rodziców, w pełni im ufać. Tak też jest z nami: jeśli chcemy przyjąć Królestwo Boże musimy dostrzec własną niemoc i bezradność oraz w pełni zaufać Bogu.
Faryzeusze uważali, że mają wyłączność na posiadanie racji. Apostołowie byli przekonani, że są godniejsi być bliżej Jezusa. Lecz Jezus tylko dzieci brał w objęcia i, kładąc na nie ręce, błogosławił. Czułe objęcie Jezusa i dotyk błogosławiących rąk Miłosiernego Boga spoczął na tych, którzy w ludzkich oczach są nieważni, niemądrzy, mali, prości, natomiast w Bożych oczach są pokorni i ufni. Zatem pokora i ufność - to klucz do Miłosiernego Serca Boga.