Ochrzczona w Niedzielę Bożego Miłosierdzia.
Boże Miłosierdzie towarzyszy mi od pierwszych chwil mojego życia. Byłam ochrzczona w Niedzielę Miłosierdzia, choć wtedy jeszcze oficjalnie pierwsza niedziela po Wielkanocy nie była świętem Bożego Miłosierdzia. Ale babcia napisała mi na pamiątkowym obrazku, że to właśnie ta niedziela.
Nad moim łóżkiem w domu wisiał obraz Jezusa Miłosiernego, a siostra Faustyna szybko stała się dla mnie ideałem życia zakonnego. Miała wielkie pragnienie bycia blisko Pana Jezusa, zakonnego życia kontemplacyjnego, a jednak Pan Jezus ją wezwał do czynnego zgromadzenia, do wiru pracy z Nim i dla ludzi. Utożsamiam się z nią, bo u mnie było podobnie! Kocham Łagiewniki i zawsze, kiedy mam urlop staram się tam pojechać.
Także moje zgromadzenie - sióstr elżbietanek cieszyńskich - na co dzień stara się odpowiadać na to Boże wezwanie do bycia miłosiernym. M.in. prowadzimy Dom Pomocy Społecznej "Betania" - w którym znajduje się kaplica dedykowana Miłosierdziu Bożemu. Zresztą także nasza klasztorna kaplica nosi to wezwanie.
Obraz Pana Jezusa Miłosiernego i relikwie Apostołów Miłosierdzia odwiedziły parafię św. Elżbiety, przy której jest nasz dom zakonny 22 i 23 września.
Pracuję w szkole podstawowej i już przed peregrynacją zobaczyłam niesamowite rzeczy - chyba nigdy wcześniej nie widziałam takiego zainteresowania sprawami wiary i Pana Boga w całym gronie nauczycielskim - niezależnie od wyznania czy światopoglądu.
Chciały słuchać
Dzieci na lekcjach słuchały z szeroko otwartymi oczami, kiedy im opowiadałam o obrazie Jezusa Miłosiernego, o Bożym Miłosierdziu - a to przecież tematy trudne dla najmłodszych.
Najmłodszym mówiłam, że wizerunek Jezusa na obrazie odpowiada Jego rzeczywistemu wzrostowi, że mogą podejść do niego bardzo blisko - nie tak jak w Łagiewnikach, gdzie obraz jest daleko. Mówiłam, że mogą wpatrywać się w Jego twarz, w której zobaczą wielką miłość. Małe dzieci chciały słuchać, że Pan Jezus otworzył nam bramy niebios, przezwyciężył grzech, że oddał swoje życie, żeby nas uratować.
Widziałam jak z zapartym tchem słuchały, że wszyscy ludzie są zbawieni, uratowani, że nie muszą sobie niczym zasługiwać na Bożą Miłość, bo Bóg tak nas kocha, że poświęcił dla nas swojego Syna. On dał sobie przebić serce, a z tego serca wypływają promienie, które obmywają nas z grzechów.
I jeszcze te najważniejsze słowa: „Jezu, ufam Tobie”. W raju grzech był spowodowany brakiem zaufania Panu Bogu. Ale Bóg niezmiennie wychodzi do człowieka i mówi mu: ufaj mi taki jaki jesteś. Kocham cię właśnie takiego - upadającego, słabego.
Sama byłam w szoku patrząc jak dzieci słuchały tego, co mówiłam!
Prosili o "Dzienniczek"
Ale nie tylko dzieci. Wszyscy bardzo chcieli słuchać, kiedy zapraszałam ich do kościoła na czuwanie przed Najświętszym Sakramentem przy obrazie. Tych, którzy nie mogą być osobiście, zachęcałam, do śledzenia peregrynacji w Internecie.
Na korytarzu nauczyciele różnych wyznań chcieli ze mną rozmawiać o tym, co się dzieje. Jedni zwierzali się ze swoich problemów, prosili o „Dzienniczek”, mówili o swoim doświadczeniu Bożego Miłosierdzia, inni chcieli mówić o swojej wierze lub jej braku, o cierpieniach, braku nadziei, poszukiwaniach Pana Boga.
Myślę, że Pan Jezus czyni wielkie rzeczy w naszych sercach dzięki peregrynacji. O wielu prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy, bo są bardzo mocnym, osobistym spotkaniem z Jego miłosierdziem. I w tym niech Jezus będzie uwielbiony!