W czasie rozpraw rozwodowych sędzia dziwi się, czemu nie chcę się zgodzić na rozwód, kiedy już nie ma szans na uratowane naszego małżeństwa – mówi Andrzej z Zembrzyc. – Ja tłumaczę prosto: byłem w wojsku…
– Kiedy żona odeszła, a ja nie potrafiłem sobie z tym poradzić, prosiłem o modlitwę wstawienniczą w mojej wspólnocie, w której jestem od 25 lat – mówi Darek Romik z Bieska-Białej. - Wiele osób chciało mi pomóc, ale nikt z nich nie był w takiej sytuacji jak ja. Nikt nie był w stanie mnie zrozumieć. Miałem zupełnego doła, kiedy daleki kuzyn opowiedział mi o „Sycharze”. Postanowiłem: „Wchodzę w to!”. Tu problemy nas jednoczą. Jeden drugiemu daje wskazówki, bo każdy coś podobnego przeżywa lub przeżywał. Tu odbudowuję siebie tak, żeby stanąć na własnych nogach.
– Źle się działo w moim małżeństwie i zacząłem szukać środowiska, które pozwoli mi sobie poradzić z emocjami, które przeżywałem – mówi Konrad Janusz z Bielska-Białej. – Choć nie jesteśmy po rozwodzie, żyjemy w nieformalnej separacji. Trafiłem na rekolekcje do Rychwałdu, a potem do „Sycharu”. Od kilkunastu lat jestem w Odnowie w Duchu Świętym. Ale to tu są ludzie, którzy mają podobne problemy. Nie trzeba dużo tłumaczyć.
Konrad zaznacza, że czas w „Sycharze” pomógł mu tak naprawdę wrócić do Pana Boga. – Przy okazji kryzysu On upomniał się o mnie. Kiedy kryzys przeżywamy z Bogiem, we wspólnocie, to sami się rozwijamy, a zranienia zaczynają zdrowieć. Tu się nie nakręcamy wzajemnie. Staramy się pomagać jedni drugim. Pan mi wyraźnie pokazuje słowa, by ufności nie pokładać w człowieku, ale w Nim – i na Jego fundamencie budować swoje życie.
Wspólnota daje siłę w wytrwaniu przy Jezusie
Urszula Rogólska /Foto Gość
Wspólnota mobilizuje do twórczego, nowego życia, do podejmowania nowych wyzwań. Konrad – choć ma już prawie dorosłe dzieci – właśnie zaczyna studia. To nie jedyny taki przypadek w „Sycharze”.
Jedni trafiają do wspólnoty, bo jej szukają, inni – przez tzw. „przypadek.
– Byłam już parę lat po rozwodzie. Weszłam na stronę internetową naszej parafii w Leśnej, żeby sprawdzić o której godzinie posłać syna do spowiedzi – mówi Iwona Szemik. – Szukając, zauważyłam na stronie link przekierowujący na stronę „Sycharu”. Kliknęłam z ciekawości i… pomyślałam, że chcę tam pojechać, zobaczyć. Zapytałam jeszcze naszego proboszcza czy to dobra decyzja. Pojechałam i… już zostałam. Jestem pewna, że to było Boże prowadzenie. Jak zobaczyłam ludzi, którzy byli tak mili, serdeczni, uśmiechnięci byłam zaskoczona. Myślałam: „Czy ja też będę częścią tego świata?”. I tak się stało. Tu ludzie odzyskują prawdziwe szczęście. Po spotkaniach wychodzę odmieniona. Kiedy pierwszy raz usłyszałam hasło „Sycharu”, że „Każde małżeństwo jest do uratowania”, nie bardzo w to wierzyłam. Myślałam, że nawet jeśli mąż wróci, to na moich warunkach. Teraz już wiem, że mam być gotowa na przyjęcie tej łaski. A jak i kiedy się to stanie – to już sprawa Pana Boga. Jestem przekonana, że to dobra i właściwa droga, na która naprowadził mnie On sam...
Ognisko „Sychar” przy sanktuarium Matki Bożej w Rychwałdzie zaprasza na spotkania wszystkie osoby, którzy doświadczają jakichkolwiek problemów w życiu małżeńskim, także osoby po rozwodzie lub żyjące w separacji.
Spotkania odbywają się:
– w pierwsze wtorki miesiąca (najbliższe 1 września) – Msza św. o 18.00, a następnie spotkanie.
– w trzecie wtorki miesiąca – Adoracja Najświętszego Sakramentu w kaplicy Franciszkańskiego Domu Formacyjno-Edukacyjnego o 18.00.
O rychwałdzkim "Sycharze" - także w papierowym "Gościu" bielsko-żywieckim nr 35 na 30 sierpnia br., a także w tekście: "Sycharki nie zdejmują obrączki"