Na każdy z ośmiu szczytów zdobywanych podczas tegorocznej AKCJI wspinało się około tysiącA osób. Na każdym znalazł się ktoś, kto przyszedł po raz pierwszy, zachęcony przez uczestników poprzednich spotkań. Nie brakowało także piechurów, którzy nie opuścili ani jednego spotkania.
Rośnie serce, patrząc, jakie jest pragnienie Boga, szukanie Jego samego i bliskości przebywania z innymi ludźmi. Jestem zbudowana tym, że tak wiele rodzin z małymi dziećmi przychodzi na te spotkania – mówi Joanna Mazurek, która wraz z mężem Sewerynem oraz o. Bogdanem Kocańdą OFM Conv – kustoszem sanktuarium w Rychwałdzie – była odpowiedzialna za organizację III EwB. – Dziś usłyszałam od jednego małżeństwa: „Mieszkamy na tej ziemi i chodziliśmy w góry za młodu. Dziś, po 30 latach, Ewangelizacja w Beskidach pozwala nam wrócić na szlaki i odkrywać góry na nowo!”.
Całymi rodzinami
Od drugiej edycji na każdym szczycie byli m.in. Natalia i Piotr Olechny – tata i córka z Bielska-Białej. – Bardzo spodobała mi się ta inicjatywa i cieszę się, że na trasy udało mi się wyciągnąć najmłodszą z trzech córek – mówi Piotr Olechny. Oboje podkreślają, że ważny był dla nich wspólny wysiłek fizyczny, ale i fakt, że wędrówka stała się znakomitą okazją do kilkugodzinnych rozmów, na które w domu brakuje czasu. Spotkanie na Wielkiej Raczy było także finałem wyjątkowych wędrówek Jacka Świderskiego z Istebnej, który na każdą górę wychodził prosto z domu i podobnie wracał! – Nie byłem tylko na Pilsku – bo szedłem wtedy pieszo na Jasną Górę – i na Babiej Górze. Ale te szczyty „zaliczę” już sobie indywidualnie – opowiada.
– Nie mam autobusów, dzięki którym mógłbym dotrzeć na miejsce zbiórki i wspólnego wyjścia w góry, więc chodziłem z domu. Może kiedyś Ewangelizacja w Beskidach zagości w moje strony. Wtedy będę miał blisko. W niedzielę na Mszę większość ludzi przychodzi z obowiązku. Tu każdy przychodzi, bo chce być. Dobrze jest spotkać tylu fajnych ludzi, którzy mają ten sam cel. – Te spotkania pomagają w pokonywaniu trudów codzienności przez cały rok – mówi Ryszard Kowal, który przyjeżdżał w Beskidy z żoną i dziećmi z Jaworzna. – Zachęcił mnie przyjaciel, Jurek Misik z Okrajnika. Dzięki niemu wyruszyliśmy wreszcie z domu, poznajemy Beskidy! Wędrujemy razem i... zarażamy ideą ewangelizacji na szlaku coraz więcej chętnych. Sami chcemy się zmieniać na lepsze. Tu nawiązujemy nowe przyjaźnie. Dzięki EwB widać, jak bardzo dużo jest dobra i życzliwości w ludziach. Kazania na szczytach – To nasza czwarta góra w tym roku – mówią Jola i Jacek Baczyńscy z Łękawicy, którzy wychodzili na szlaki ewangelizacji z córką Natalią. – To najpierw mobilizacja do tego, żeby człowiek się ruszył z domu sprzed telewizora. A potem wynika z tego to, co najważniejsze: spotkanie z przyjaciółmi, z rodziną – dla chwały Bożej. Dostajemy tu pokój, radość, jedność. Nie słyszeliśmy, żeby ktoś, kto wyruszył raz na Ewangelizację w Beskidach, nie chciał wyruszyć po raz kolejny. Na każdym szczycie w czasie kazania można usłyszeć słowa, które ukierunkowują nasze życie na kolejny tydzień, a potem – cały rok! Jak dodaje Joanna Mazurek, bardzo istotne w idei EwB były także poniedziałkowe spotkania pod namiotem na terenie Franciszkańskiego Domu Formacyjno-Edukacyjnego. – W tym roku były to formacyjne wieczory w Chrystusie. Każda wspólnota, która przygotowywała spotkanie w sobotę, kontynuowała je w poniedziałek. Dawała świadectwo tego, co Jezus robi w życiu jej członków, opowiadała o formacji, zapraszała na spotkania. Bardzo się nam marzy, żeby w przyszłym roku dołączyły do nas podczas przygotowań i prowadzenia spotkań także wspólnoty ewangelizacyjne z Bielska-Białej, Cieszyna, Oświęcimia i innych miejscowości – mówi Joanna. Relacje i galerie zdjęć z III EwB na: bielsko.gosc.pl.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się