– Ciągnie mnie do naszej Maryjki. Co roku się żegnam, że to już ostatni raz. A potem wracam. Tam jest spokój, cisza, modlitwa. Tam sobie z Nią mogę porozmawiać jak z mamą… – mówi 77-letnia Helena Żak z Włosienicy, która w tym roku wyruszyła pieszo po raz 32. na Jasną Górę z Oświęcimia.
Na ten dzień czekają cały rok. I nieważne, co zapowiadają prognozy pogody. – Pielgrzymi z całej Polski idą na Jasną Górę, niezależnie od tego, czy pada deszcz, czy jest afrykański upał. Pielgrzym po prostu idzie do celu – mówi ks. Józef Walusiak, główny przewodnik 24. Pieszej Pielgrzymki Diecezji Bielsko-Żywieckiej na Jasną Górę, która już tradycyjnie wyruszyła na szlak 6 sierpnia, w święto Przemienienia Pańskiego z sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Hałcnowie. Towarzyszyło jej hasło: „Maryjo, przygotuj nas na Światowe Dni Młodzieży”. Osobno wyruszyły także ze swoimi głównymi przewodnikami: 32. pielgrzymka oświęcimska – z ks. Łukaszem Kubasem, 29. – andrychowska z ks. Tomaszem Drabkiem, 24. cieszyńska – z ks. Stefanem Sputkiem i 14. – dekanatu czechowickiego – z ks. Marcinem Jakubcem. Jak co roku, wszyscy spotykają się 11 sierpnia pod Jasną Górą i razem idą pokłonić się Matce Jezusa.
Mamy intencje
Wielu pielgrzymów idzie po raz kolejny, są też debiutanci. Wśród nich Basia Adamaszek z Bielska-Białej: – Chciałam iść w zeszłym roku, ale nie miałam z kim się wybrać. W tym roku decyzja zapadła dwa tygodnie temu: idę! – mówi Basia. – Na drogę zabieram swoje intencje ukryte w sercu. Będę się też szczególnie modlić za moich najbliższych. Trochę się obawiam pęcherzy, ale mam nadzieję, że będzie OK. Towarzyszką Basi jest Ola Skowrońska. – Na pielgrzymce byłam trzy razy, ale w tym roku wracam po… 20 latach – mówi. – Mam taką ogromną potrzebę duchową. Chcę być wśród tych ludzi, ale i ze sobą samą, kiedy będę mogła pracować nad sobą… – Mąż idzie pierwszy raz. Ja drugi – ale po długiej przerwie – zwierza się Sabina Pastuszka, żona Piotra. – Mamy specjalne intencje, które niosę głęboko w sercu. – Ja idę podziękować za 28 lat pracy „na dole” – na kopalni „Brzeszcze” – dodaje Piotr. – Mobilizują nas inni pielgrzymi. Ogromne znaczenie ma to, że idziemy do Maryi, matki naszego Pana. Jak ich się ma przy sobie, to wszystko jest możliwe. – Idę po raz czwarty. Poszłam pierwszy raz i już nie potrafię sobie wyobrazić wakacji bez pielgrzymki – mówi Sara Bounaoui z ekipy muzycznych. – Pociągają atmosfera życzliwości i pomocy, przyjaźni ludzie. I jeszcze najważniejsza sprawa – intencja. Bo zawsze jest za co dziękować Bogu.
Góra Przemienienia
W grupie, którą w Hałcnowie żegnał biskup Piotr Greger, wyruszyło 1056 pątników. Najmłodszym był 3-letni Beniamin, najstarszym – 77-letni Marian. Wśród pątników byli także narzeczeni z Bielska-Białej: Paulina i Norbert, którzy w czwartym dniu pielgrzymki w Pińczycach zawarli sakramentalne małżeństwo. To pierwszy ślub na trasie w historii pielgrzymek bielsko-żywieckich! Nie zabrakło także 36-osobowej grupy młodych z Katolickiego Ośrodka Wychowania i Terapii Młodzieży „Nadzieja” z Komorowic ani pielgrzymów z Węgier z ks. Robertem Dłubałą SDS. – Pielgrzymka to czas naszego przemienienia; to szansa doświadczenia zachwytu ze spotkania ze swoim Panem – mówił w homilii biskup Piotr Greger. Góra Przemienienia – to miejsce, na którym człowiek na nowo zachwyca się Chrystusem, a zafascynowany Jezusem uznaje Go za pana swojego życia. Wejść na Górę Przemienienia w praktyce oznacza usłyszeć wezwanie do przemiany i nawrócenia. Pamiętajmy jednak, że z Góry Przemienienia trzeba zejść, by powrócić do codziennego życia. Nasza codzienność jest najlepszym sprawdzianem tego, co się z nami na tej górze stało. Kiedy oddajemy ten numer do druku, przed pielgrzymami jeszcze kilkanaście kilometrów do celu. Obszerna relacja – w następnym numerze.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się