Po raz pierwszy stanęli wokół ołtarza jako ministranci przeszło 50 lat temu. Teraz modlitwie przewodniczył jeden z nich: bp Tadeusz Kusy, cieszynianin, dziś posługujący jako ordynariusz w Afryce.
- Ministrantem pozostaje się do końca życia. Jesteś też żywym znakiem potwierdzającym, że z tej służby Pan Bóg powołuje - zwracał się do biskupa Kusego ks. kan. Jacek Gracz, dziękując za tę wspólną modlitwę, do której dołączyli szkolni towarzysze hierarchy.
W gronie kilkunastu posługujących do tej Mszy Świętej ministrantów-seniorów byli przedstawiciele różnych zawodów. Z jednakowym wzruszeniem wspominali łączącą ich posługę ministrancką, którą pełnili przy tym samym ołtarzu przed laty.
- Przeżywanie wiary wyraża się w wyznaniu obecności Jezusa Chrystusa w naszym życiu, a także w jedności i więzi między nami. Bycie ministrantem uczyło nas służby Bogu i innym ludziom. Dziś odnajdujemy się w tym kościele jako bracia, którzy chcą przeżywać swoją wiarę w Boga poprzez różnorakie zaangażowanie. I choć nasze drogi potoczyły się różnie, znów spotykamy się dzięki Jezusowi - tłumaczył bp Kusy, dziękując za ten znak braterstwa, które przekracza zwykłe koleżeństwo.
Znaków tego koleżeństwa nie zabrakło podczas serdecznego spotkania po Eucharystii, kiedy wspominali dawne lata posługi, ówczesnych kapłanów, zdumiewająco dobrze zapamiętane szczegóły wystroju kościoła. Była mowa i o zabawnych epizodach, i o kuligach wyruszających wtedy spod kościoła. - Dziś to już nie do pomyślenia - śmiali się zgodnie. Poważniejąc, pytali o sytuację w Republice Środkowoafrykańskiej, w której pasterzuje dziś bp Kusy.
- Bardzo lubimy te rozmowy. Mówimy o naszych najważniejszych przeżyciach, a bp Kusy - dla nas kolega Tadek - opowiada, co się dzieje w u niego. Jesteśmy pełni podziwu dla niego i jego postawy służby. On zawsze się do nas uśmiecha, a przecież na co dzień od lat spotyka niezwykle trudne problemy. Teraz przyjeżdża z okolic, w których ciągle narażone jest jego życie - podkreśla Andrzej Stefan, który z bp. Kusym siedział kiedyś w jednej ławce.
Koleżeńską pamiątką dla bp. Kusego był opatrzony autografami ministrantów album ze zdjęciami Cieszyna. - Żeby nie zapomniał rodzinnych stron, choć i tak pamięta nieźle - tłumaczyli.