Co mają wspólnego biegacze i abstynenci?
Trudno powiedzieć. Może nawet niewiele. Abstynencja niekoniecznie jest warunkiem uprawiania sportu. Piwo nawet w pewnych przypadkach pomaga, nawadniając i uzupełniając kalorie. A jednak...
Akurat w tym samym czasie śledziłem Dni Trzeźwości w Kamesznicy i zmagania sportowców w ramach I Otwartych Mistrzostw Bielska-Białej w Biegach Górskich. Słuchałem świadectw ludzi sponiewieranych alkoholem, którym udało się wyrwać ze szponów nałogu. A zaraz potem na tablicach oznaczających kolejne kilometry górskiego półmaratonu odczytałem kilka równie anonimowych, jak kameszniccy alkoholicy, myśli. Na przykład:
„Przegrywa nie ten, który padł, lecz ten, który nie chciał powstać.”
„Tam, gdzie nie ma walki, nie ma siły.”
„Ból jest stanem przejściowym. Duma pozostaje na zawsze.”
I zacząłem się zastanawiać, czy między alkoholikami, którzy wytrzeźwieli a ludźmi uganiającymi się w krótki spodenkach po górach jest jakaś różnica. Nie ma. Jedni i drudzy znają ból upadku i dumę powstania, walczą, szukają siły... Wśród jednych i drugich są kobiety i mężczyźni w każdym wieku, ludzie różnych zawodów, zdarzają się małżeństwa, ludzie biznesu i zwyczajni robotnicy, ojcowie, matki i samotni. Imponują mi. Jest w nich moc, w jednych i drugich, bez wyjątku.
Być człowiekiem wiary - myślę sobie - to właściwie znaczy przynajmniej tyle, co zachować trzeźwość umysłu i jakoś tam człapać naprzód, nawet wtedy, gdy jest pod górkę.