W Czechowicach-Dziedzicach, gdzie mieszkał kpt. Henryk Fame "Bartek", odbyły się uroczystości poświęcone żołnierzom zgrupowania Narodowych Sił Zbrojnych, którymi dowodził, walcząc z komunistyczną władzą.
Wzięli w nich udział przedstawiciele władz, kombatanci i rodziny partyzantów, historycy i grupy rekonstrukcyjne.
To był największy zbrojny oddział antykomunistycznego podziemia w całym regionie. Miał na swoim koncie najbardziej spektakularną akcję: defiladę 3 maja 1946 r. w Wiśle, opanowanej przez partyzantów. I największą tragedię, jaką była zorganizowana przez UB prowokacja i wymordowanie znacznej części żołnierzy, wywiezionych pod pozorem przerzutu na Zachód.
Wciąż nie znaleziono ich grobów, a nawet ich liczba nie została dokładnie ustalona. Zamordowano ich na pewno ponad stu, a może nawet stu sześćdziesięciu. "Bartek" również został zamordowany strzałem w plecy w gospodzie w Zabrzegu 1 grudnia 1947 roku.
Za podjętą próbę sprzeciwu wobec komunistycznej władzy zapłacili partyzanci, ich pomocnicy i całe rodziny. Wiele osób zamordowano, więziono. Zostali pozbawieni szans prowadzenia normalnego życia, zdobycia wykształcenia, pracy. Do tego doszła propagandowa kampania o bandyckich grupach, która na dziesięciolecia odebrała im dobre imię. Na tyle skutecznie, że nawet dziś przywracanie ich ponownie do ludzkiej pamięci odbywa się w pod hasłem: żołnierze wyklęci...
- Smutny był los żołnierzy, tak jak i ich rodzin: wyklętych, ale niezłomnych - mimo zdrady. Dziś z troską zbieramy okruszyny, krople ich krwi, które wsiąkały w polską ziemię - mówił ks. prał. Władysław Zązel podczas Mszy św. w intencji poległych partyzantów, koncelebrowanej w kaplicy św. Józefa w domu rekolekcyjnym jezuitów pod przewodnictwem o. Kazimierza Trojana SI, dyrektora domu rekolekcyjnego.
- To miejsce nieprzypadkowe, związane z historią oddziałów "Bartka" - podkreśla Bogdan Ścibut, jeden z organizatorów uroczystości W tej samej kaplicy modlili się kiedyś partyzanci, ze swoim kapelanem ks. mjr. Rudolfem Marszałkiem "Opoką", którego również zamordowano i do dziś nie udało się znaleźć jego szczątków.
W modlitwie wzięli udział nie tylko ostatni żyjący kombatanci zgrupowania "Bartka" - z 90-letnim kpt. Władysławem Foksą "Rodzynkiem" na czele, ale też przedstawiciele rodzin, władz, grupy rekonstrukcyjne, delegaci IPN, Związku Podhalan, młodzież. Z myślą o zaangażowanych w odkrywanie prawdy historycznej przygotowane zostały kopie partyzanckich ryngrafów, które poświęcił ks. kan. Władysław Nowobilski, kapelan Związku Żołnierzy NSZ.
Uczestnicy uroczystości przemaszerowali pod tablicę upamiętniającą zniszczony przez hitlerowców Pomnik Wolności. Tam oddali hołd poległym przywódcom Polskiego Państwa Podziemnego, a kpt. Foksa odebrał przysięgę wierności Polsce, złożoną przez młodzież.
Chwilę później pochód zatrzymał się pod Pomnikiem Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni, przypominając zbrodnie sowieckiej władzy, popełnione na Polakach. - Pod tym pomnikiem pełnym historycznego fałszu oświadczamy: zdradę pamiętamy! - zapewniali maszerujący.
W kończącym obchody spotkaniu projekcje filmowe i wystąpienia gości przywoływały zdarzenia i postaci sprzed 70 lat. Ze łzami w oczach Zbigniew Chmielniak z Zabrzega wspominał, jak swej zrozpaczonej cioci przyrzekł do skutku szukać jej dwóch synów, którzy nie wrócili z lasu. Historyk, dr Grzegorz Wnętrzak przybliżał dzieje "przeklętego polskiego zakątka", jak przeszło sto lat temu austriackie władze określały właśnie tę część Śląska Cieszyńskiego, gdzie wychowało się wielu partyzantów.
- Niektórych udało się już wyrwać z niebytu. Znamy losy coraz większej grupy ludzi "Bartka". Wielu danych wciąż szukamy, tak samo jak ich grobów. Ale już samo to, że ludzie tworzący kiedyś to środowisko, wierni tym samym ideałom, po raz pierwszy po tylu latach tak otwarcie mogli się spotkać, spojrzeć na siebie - jest ważne - mówił Bogdan Ścibut, koordynator projektu historycznego Związku Żołnierzy NSZ "Musimy wracać po swoich".
- Nigdy jeszcze nie było takiej uroczystości - przyznaje dr Aurelia Włoch, córka jednego z dowódców oddziałów zgrupowania "Bartka" - Stanisława Włocha "Lisa". - Coraz więcej prawdy wychodzi na jaw, a i ludzi na Mszach za "Bartka" i jego żołnierzy przybywa. Mamy nadzieję, że jeszcze się wiele uda wyjaśnić i opisać...