Kościół jest młodszy niż myślałem.
Podobno zdarzyło się to kilka wieków temu na papieskim dworze. Król Hiszpański wysłał tutaj jako swego reprezentanta młodziutkiego, acz rezolutnego szlachcica. Papież widząc go, miał zapytać:
- Czyliż król hiszpański nie ma na swej służbie dość poważnych ludzi, skoro w poselstwie młodzika przysyła, któremu jeszcze nawet broda nie urosła?
Na co ów młodzieniec miał odpowiedzieć:
- Zapewniam Waszą Świątobliwość, iż gdyby mój pan wiedział, że o brodę Wam jeno idzie, kozła by przysłał w legaty, nie mnie.
To zupełnie podobne do tego, co zobaczyłem na pieszej pielgrzymce diecezjalnej do Łagiewnik. Widziałem tego niewiele, raptem jeden postój, tuż przed wejściem do sanktuarium. Krążyłem z aparatem fotograficznym wokół urokliwego kościółka w Krakowie-Wróblowicach, przyglądałem się i łapałem w kadr rozsiadłych na trawie wokół pątników, gdy przeszło mi przez myśl:
- Boże, jakbym był na przerwie w gimnazjum.
Okazuje się po raz kolejny, że z młodzieżą w sprawach wiary wcale nie jest tak źle. Dobrze pewnie też nie jest, ale nadzieja nie umarła. Jeszcze przed pielgrzymką rozmawiałem z jednym z księży. Powiedział mi, że bierze ze sobą właśnie gimnazjalistów. Tłumaczył, że woli, żeby poszli z nim na pielgrzymkę niż uganiali się za podpisami w indeksie. Chodzi o niewielką książeczkę, którą rozdaje się gimnazjalistom, by nachodzili z nią księży w zakrystii, domagając się podpisu, potwierdzającego ich udział w Eucharystii, Różańcu, Gorzkich Żalach, Drodze Krzyżowej i Majówce.
Kręcę nad indeksem nosem nie po raz pierwszy. Nie wiem, kto wpadł na pomysł, by w ten sposób młodzież przyciągnąć do Kościoła. Jeden z księży wytłumaczył mi, że może to da młodym do myślenia, że może spowoduje, iż odnajdą coś ciekawego i pożytecznego dla siebie w którymś z tych nabożeństw. I w tym samym momencie stanął mi przed oczami Jan Hus, konający na stosie z westchnieniem: „O, święta naiwności!”.
Kościół nie jest młody książeczką z podpisami. Tak samo, jak jego dojrzałości nie można mierzyć siwizną czy zarostem. Kościół żyje ludźmi. Może i zmęczonymi, ale pełnymi radości i pokoju, takimi, jakich spotkałem w drodze na piechotę do Łagiewnik.