Zespół teatralny "Effatha" z Rajczy świętuje w tym roku jubileusz 15-lecia działalności. Przez scenę teatru z Rajczy i realizowane tu religijne widowiska przewinęło ponad 150 aktorów: młodzieży i dorosłych.
Pięknych wspomnień czar
- Kiedy 15 lat zaczynaliśmy, jako pierwsza, jeszcze wyłącznie młodzieżowa ekipa "Effathy", to było dla nas wielkie wyzwanie, ale też pociągające oderwanie się od codzienności. Trema była ogromna, ale warto było - mówi z przekonaniem Dorota Szukalska.
- Pamiętam pierwszą próbę, kiedy ks. Andrzej Żmudka z panią Dorotą ustawili nas w jednym rzędzie, a my mieliśmy... krzyczeć. Ksiądz posłuchał i przydzielił nam role. To był naprawdę piękny czas. I to nie tylko dlatego, że kiedy moja polonistka z liceum zobaczyła nasze przedstawienie, miałem już potem zawsze dobry stopień z zachowania - śmieje się do tych wspomnień Bartłomiej Ślęzak.
- Mnie zdarzyło się, że byłem Bogiem, który niósł Jezuska na rekach i nic nie mówił, a kiedy indziej występowałem jako... śpiewający renifer. Z kolegą robiliśmy próby nad rzeką, bo nikt nie chciał tego słuchać. Nie myślałem, że się odważę. Raz miałem brodę z takich zwyczajnych pakuł do rur i z powodu zapachu wszyscy uciekali - wspomina z rozrzewnieniem Przemek Miszczyk.
- Baaardzo mile wspominam lata w "Effacie" i chciałabym wrócić do tego. To była wspaniała przygoda: mnóstwo przyjaźni, cudownych wspomnień, nerwów, śmiechu. Dziś mieszkamy w różnych stronach, mamy rodziny, pracę i nie ma takiej możliwości - żałuje Martyna Szczotka.
Wszyscy zaraz po zjedzeniu urodzinowego tortu ruszyli do obejrzenia wystawy teatralnych pamiątek i trofeów z rozmaitych przeglądów. Oczywiście największe emocje budziły tomy kroniki, bogato ilustrującej ich teatralne dokonania.
Przygoda życia
Z tego, że teatr to cenna okazja doskonalenia siebie, zdają sobie sprawę dzisiejsi aktorzy.
Licealista Kazimierz Hula w zespole jest od blisko 7 lat. W jubileuszowej premierze zagrał ludobójcę Borna. - Wcześniej grałem Piłata, więc raczej czarne charaktery. Na scenie daję z siebie wszystko i lubię to wyzwanie - przyznaje.
W roli jego przeciwnika, przeora, wystąpił Patryk Łabaj, w "Effacie" grający od roku.
- Pani Dorota zaprosiła mnie na próbę i spodobało mi się, bo tutaj czuję się jak w rodzinie. Jest dużo śmiechu i zabawy, ale kiedy zaczynamy pracować nad przedstawieniem, wszyscy poważnieją. Traktujemy to, co robimy, serio. Nasze sztuki często przecież dotyczą Pana Boga, najważniejszych spraw i wymagają tego - mówi Patryk.
Nie tylko młodzi podchodzą do tej scenicznej pracy poważnie. - Od początku w zespole była moja córka. A kiedy trzeba było, włączałem się do przedstawień także ja - i było to bardzo ważne doświadczenie, a przy tym mogliśmy razem zrobić coś dla innych - dodaje Adam Banaś, od lat zaangażowany działacz Związku Podhalan na Żywiecczyźnie.