- Chcieliśmy pokazać, że Droga Krzyżowa Pana Jezusa jest złączona z naszym życiem, naszą codziennością. A tą w dużej mierze wypełnia nam szkoła - mówi Szymon Helbin, licealista bielskiej szkoły "u sióstr".
Choć wielu z nich, w piątek 20 marca było w szkole już od siódmej rano, niemal w komplecie zostali do godziny 16.00, żeby razem przeżyć Drogę Krzyżową, z którą przeszli po szkolnych klasach i korytarzach. Uczniowie gimnazjum i liceum Zgromadzenia Córek Bożej Miłości w Bielsku-Białej przy ul. Żywieckiej, razem z siostrami i nauczycielami, po raz pierwszy przygotowali inscenizowaną Drogę Krzyżową w budynku swoich placówek.
- Sami uczniowie bardzo chcieli takiego szczególnego spotkania wielkopostnego - mówi katechetka s. Edyta Grzesiak. - Najpierw myśleli o nocnym czuwaniu, ale wspólnie doszliśmy do wniosku, że przygotujemy Drogę Krzyżową. Już nazajutrz mieli szczegółowy, gotowy plan co zrobić. Za całość odpowiedzialność wziął nasz licealista Szymon Helbin z Radziechów, który w dwa dni "nakręcił" pół szkoły!
Złączona z naszym życiem
- Plan przygotowaliśmy... w pociągu - mówi Szymon. - Wielu z nas dojeżdża z Żywiecczyzny, Żabnicy, Węgierskiej Górki, Radziechów. - Te pół godziny w pociągu to najlepszy czas na takie dyskusje.
W skupieniu gimnazjaliści i licealiści przeżywali szkolne nabożeństwo
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Dla mnie to wielkie świadectwo ich wiary wobec innych pasażerów. Nie wstydzą się mówić o tym, co dla nich ważne - dodaje s. Edyta.
- Codzienność w szkole przynosi różne sytuacje: nasze upadki spowodowane tym, że nie radzimy sobie z nauką, czasem słyszymy słowa, które nas ranią albo sami je wypowiadamy, czasem zachowujemy się nieodpowiednio i nieodpowiedzialnie, nie zauważamy innych, którzy potrzebują naszej pomocy. Chcieliśmy pokazać, że Droga Krzyżowa Pana Jezusa jest złączona z naszym życiem, naszą codziennością - mówi Szymon.
Przygotowane teksty odwoływały się do szkolnej rzeczywistości, nawiązywały też do dzieła i osoby patronki zgromadzenia i szkół - Matki Franciszki Lechner.
Chciałem dać świadectwo
- Chcieliśmy, żeby poszczególne stacje przywoływały też pewne obrazy. Stąd nasze "przetargi i konkursy" na inscenizacje - dodaje Szymon. - Pomysłów było naprawdę mnóstwo. Zaangażowały się wszystkie klasy, a najbardziej pierwsze i drugie gimnazjum. Naprawdę nie było łatwo wybrać po jednej propozycji.
W rolę Jezusa wcielił się gimnazjalista Jakub Polakowski
Urszula Rogólska /Foto Gość
Najbardziej odpowiedzialnej roli - Pana Jezusa - podjął się Jakub Polakowski z Kóz, uczeń drugiej klasy gimnazjum. - Zastąpiłem kolegę, który w ostatniej chwili trafił do szpitala - mówi Kuba. - Ta rola, to był dla mnie wielki zaszczyt. Nie tyle chciałem "zagrać" Pana Jezusa, co dać świadectwo mojej wiary - co ja czuję i co chciałbym żeby odczuwali inni; żeby każdy z nas próbował być Jezusem na Drodze Krzyżowej, którą codziennie w jakimś stopniu przeżywa. Ja też jestem uczniem tej szkoły i mam wiele z tych problemów, jakie pokazywali moi koledzy w inscenizacjach - jak choćby z nauką. Ale z Bożą pomocą idę do przodu. W scenkach byłem Jezusem - tym, który ludzi z problemami przygarnia do siebie, podaje rękę, podnosi. Ale jako człowiek, wiem też jak to jest być z drugiej strony.
- Nie chciałam, by to nasze popołudniowe spotkanie w szkole było teatrem - podkreśla s. Edyta. - Dlatego prosiłam uczniów, żeby nie robili żadnych prób, nie traktowali tego jak występ. To miało być spotkanie spontaniczne, otwarte na bezgraniczną Bożą Miłość. Cisza, w jakiej przeżywali tę godzinę mówiła nam bardzo wiele...