Na powitanie peregrynujących znaków Światowych Dni Młodzieży wilamowiczanie przyszli tłumnie. Nie zabrakło delegacji w tradycyjnych wilamowskich strojach. Modlili się pod przewodnictwem bp. Tadeusza Rakoczego, a potem gremialnie całowali krzyż i ikonę, podchodząc do nich na kolanach...
- Krzyż nie jest symbolem porażki, ale zwycięstwa, zwycięstwa prawdziwej miłości, zwycięstwa Boga i człowieka w Chrystusie - przypominał zgromadzonym tłumnie w świątyni parafianom biskup senior, apelując do młodzieży, by nie akceptowała swojej przyszłości i wizji ojczyzny pozbawionej krzyża Chrystusa. Przywołał przy tym wezwanie, jakie skierował do młodzieży w Częstochowie Jan Paweł II, który wołał: "Nie chciejcie Polski bez krzyża, nie chciejcie Polski łatwej!”.
O historii papieskiego krzyża i Światowych Dni Młodzieży przypomniały w wilamowickim kościele projekcje filmowe, na których także przywołano fragmenty homilii papieża Jana Pawła II.
Po Mszy św. modlitwę pod krzyżem poprowadziła młodzież pod przewodnictwem ks. Dariusza Ludwina. Na przygotowaną wraz ze scholą parafialna ze Starej Wsi Drogę Krzyżową przybyło też sporo wiernych spoza Wilamowic. - Pragniemy na nowo wpatrywać się w Jezusa cierpiącego, a także powierzać Mu sprawy ludzi młodych - mówił ks. Dariusz, zapraszając do modlitwy.
Nabożenstwo Drogi Krzyżowej poprowadziła młodzież
Alina Świezy-Sobel /Foto Gość
Przygotowywane przez młodzież nabożeństwa Drogi Krzyżowej połączone z elementami inscenizacji są od lat w Wilamowicach wielkopostną tradycją. Również tym razem nie zabrakło teatralnych elementów i podczas rozważania kolejnych stacji w blasku reflektorów z ciemności wyłaniali się bohaterowie niosący pod krzyż bagaż różnych trudnych i bolesnych doświadczeń.
Pod ustawiony przed ołtarzem krzyż szli ludzie dotknięci cierpieniem choroby, samotności, odrzuceni, skrzywdzeni przez alkoholizm bliskich i sami próbujący uwolnić się z nałogu, zdradzeni przez małżonka, przeżywający śmierć najbliższej osoby, borykający się z życiowymi trudami, bezrobociem... Wpatrując się w krzyż, na klęczkach skarżyli się na swój ból, szukali wsparcia, ratunku, nadziei...
- Słuchając modlitwy młodych, którzy pokazali niektóre przynoszone tu krzyże, mieliśmy łzy w oczach - bo takie są ludzkie krzyże - mówił ks. prał. Michał Boguta, dziękując młodym za poprowadzenie nabożeństwa. - Na ten krzyż patrzyły z nadzieją miliony ludzi z całego świata. Dziś ten krzyż znajduje się wśród nas i my również patrzymy, szukając pomocy w naszych trudnych sprawach. I wiemy, że przy tym krzyżu wielu na nowo się odrodziło, nawróciło, odnalazło sens swojego życia.
- To niezwykły wieczór, w którym możemy opowiedzieć Chrystusowi pod krzyżem o swoich nadziejach, również o tych zawiedzionych nadziejach, o swojej przyszłości. Dwa dni temu widziałem pod tym krzyżem płaczącą młodą matkę z małym dzieckiem. Klęcząc obejmowała krzyż i płakała... Nie wiem, jaki krzyż przyniosła, ale postanowiła go złączyć z krzyżem Chrystusa. Zachęcam, abyście i wy, podchodząc pod ten krzyż, z wielką miłością połączyli z nim swoje duchowe cierpienia. Wypowiedzmy przed nim te swoje krzyże. I prośmy Pana Jezusa, abyśmy mogli nasze krzyże dźwigać aż do końca razem z Nim - i abyśmy się przy Jego krzyżu odrodzili... - dodawał ks. prał. Boguta.
A młodzi nie potrzebowali dodatkowej zachęty, ustawiając się w długiej kolejce i przesuwając się na klęczkach całowali krzyż, a potem wizerunek Matki Bożej...