– Mamy ósemkę dzieci, a tu nagle rewolucja! Rodzina się nam powiększa o kilkadziesiąt osób! – mówią Małgorzata i Roman Bieliccy. A Lidia Klaczak dopowiada: – Urodziłam dwie córki. A kiedy przyjeżdżam na Portową, to dwadzieścia mówi mi: „Kochana mamusiu!”. Tak to Pan Bóg układa...
Podejrzewałam, jak to się skończy... – uśmiechają się oczy 86-letniej Lidii Klaczak, kiedy patrzy na rozpromienioną twarz na zdjęciach przy łóżku. – Kościół Krzyża Świętego w Gliwicach, gdzie mieszkaliśmy, nie był wtedy naszym parafialnym, ale Ewa upodobała sobie to miejsce. Kiedy chciała biec na spotkania dzieci, a potem oazy, które prowadzili ojcowie redemptoryści, a wśród nich o. Jan Mikrut, zawsze pytała: „Mamusiu, pozwolisz?”. Jakże miałabym nie pozwolić? Ona zawsze taka radosna z tych spotkań wracała.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.