Kiedy rozpierany energią Adam wreszcie zasnął i Pan Bóg mógł wyjąć jego żebro, żeby stworzyć mu idealną towarzyszkę życia, z głośników popłynęła muzyka z serialu "M jak Miłość". Widzowie parsknęli śmiechem.
Na początek scena, jaka mogłaby się wydarzyć w niejednej szkole. Spotykają się koleżanki - jedna zafascynowana tym, co usłyszała na katechezie o Jezusie, drugą interesują zupełnie inne sprawy. Ale z zaciekawieniem słucha, kiedy przyjaciółka proponuje, że opowie jej Dobrą Nowinę. Kilkuletnia dziewczynka zaczyna najprawdziwszą ewangelizację!
Co roku od prawie 20 lat maluchy ze scholi Dzieci Bożych przy parafii Świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza w Kozach wystawiają jasełka, które przyciągają rzesze widzów. W tym roku utalentowana aktorsko, żywiołowa czterdziestka dzieci przez prawie godzinę znakomicie bawiła publiczność, wzruszała i zapraszała do refleksji nad tajemnicą przyjścia na ziemię Jezusa. Pokazali Bożą miłość, stworzenie człowieka, grzech pierwszych ludzi i narodziny Jezusa - ratunek, jaki przyszedł na świat dzięki "fiat" Maryi.
Muzyka, oświetlenie, świetne kostiumy, scenografia sprawiały, że widzowie mali i duzi nie kryli zachwytu.
Dla każdego znajdzie się rola
- Grupę założył 20 lat temu ks. Wiesław Ostrowski. Ja jestem z nią od lat 18. A razem ze mną osiem animatorek - gimnazjalistki i studentki: Klaudia Kowalska, Joanna Budzińska, Weronika Pierniak, Agata Król, Justyna Bożek, Karolina Bednarz, Monika Handzlik i Magdalena Rozmus - mówi Renata Rapacz, katechetka koziańskich dzieci i opiekun wspólnoty. - Prowadzimy z dziećmi stałą formację opartą na programie oazy Dzieci Bożych. Jest ich ponad 50, w jasełkach biorą udział wszystkie, które chcą. Dla każdego znajdzie się rola!
Opiekunki wspólnoty dbają o każdy szczegół scenografii i kostiumów
Urszula Rogólska /Foto Gość
Najmłodsze dzieci mają 5 lat, najstarsze chodzą do szóstej klasy podstawówki. Spotykają się w każdą sobotę. Pomimo obowiązków studenckich animatorki co tydzień stawiają się w Kozach. - Nie może być inaczej! Niektóre z nas same wyrosły w tej wspólnocie i wiemy, jak dzieci czekają na każdą sobotę - uśmiechają się Monika Handzlik i Magdalena Rozmus.
Jasełka to co roku dodatkowa praca wspólnoty. Już od października rodzice przyprowadzają dzieci na próby dwa razy w tygodniu. Scenariusz opiera się na jasełkach tradycyjnych, ale animatorki razem z Renatą Rapacz zawsze dopisują nowe dialogi, które łapią za serce czy bawią do łez.
Przyciągnąć je do Pana Boga
Wszelką pomocą służą zawsze rodzice i dorośli parafianie. W tym roku dzięki Tadeuszowi Pałącarzowi na scenie pojawiła się prawdziwa szopka. Oświetlenie, a także wydruk wołka i osiołka - dzięki Ireneuszowi Korzonkowi. Mateusz Foryś pomógł w zamontowaniu oświetlenia i naprawił pulpit sterowania światłem. Pomysłami w rozegraniu poszczególnych scen podzielił się ks. Michał Nowak, a animatorki zadbały o stroje i techniczną obsługę widowiska. Niewiele udałoby się zrobić, gdyby nie rodzice, którzy wytrwale przywozili dzieci na próby.
Po każdym spektaklu widzowie mogą złożyć dowolne ofiary, które wspólnota przeznacza m.in. na letnie "Wakacje z Bogiem".
Na scenie występują wszystkie maluchy ze scholi, które marzą o choćby małej roli
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Jasełka to taki ważny dodatek do tego, co staramy się robić na co dzień - podkreśla Renata Rapacz. - Najbardziej zależy nam na tym, żeby przyciągnąć dzieci do Pana Boga, do Kościoła, do parafii. Wielu rodziców naszych dzieci jest związanych ze wspólnotami Domowego Kościoła czy też Szkoły Ewangelizacji. Są też dzieci z rodzin, które nie przynależą do żadnej wspólnoty. Wszystkim rodzicom zależy jednak tak samo, by ich dzieci rosły w przyjaźni z Panem Bogiem, pogłębiając swoją wiarę i wiedzę o Nim. Chcemy ich w tym wspierać.