Wieczorem pod bramą kopalni zebrało się blisko tysiąc osób z całej okolicy. - Jesteśmy tu, żeby ich wesprzeć. Bo oni bronią teraz nie tylko kopalni, ale przyszłości nas wszystkich - mówili.
Pod bramą kopalni była mowa o efektach ustaleń międzyzwiązkowego sztabu protestacyjno-strajkowego związkowców ze wszystkich kopalń Kompanii Węglowej, którzy spotkali się w Katowicach.
- Ustaliliśmy, że sztab przyjmuje koordynację nad działaniami protestacyjnymi w kopalniach - mówi Stanisław Kłysz, szef "Solidarności" w KWK "Brzeszcze". - W piątek odbędą się masówki na pozostałych kopalniach, a od poniedziałku nastąpi rozszerzenie protestu. O formach na razie nie możemy jeszcze mówić. Nie będziemy też uczestniczyć w spotkaniu w Warszawie, na które zaprosił nas minister Kowalczyk, gdyż nie zamierza on z nami konsultować programu restrukturyzacji, a jedynie go przedstawić. To nasz podstawowy zarzut, że zupełnie zignorował ustalenia z listopada, kiedy podczas spotkania z nim i premier Kopacz zostało powiedziane, że program będzie z nami konsultowany. Jesteśmy otwarci na rozmowy, ale chcemy je prowadzić na Śląsku. Domagamy się odstąpienia od tego programu, który powstał bez konsultacji z nami. On nie zawiera żadnych konstruktywnych rozwiązań i zakłada tylko likwidację górnictwa na Śląsku. My chcemy bronić tego, co jeszcze obronić można.
Ludzie zgromadzeni przed bramą kopalni zapewniali o swoim poparciu dla protestujących górników i solidaryzowali się z tymi działaniami. Zapowiedzieli też, że po raz kolejny przyjdą tu znowu w piątek około 13.30, by zamanifestować swoją solidarność z górnikami, którzy strajkują pod ziemią. W czwartek po południu grupa strajkujących liczyła już ponad 600 górników. Ciągle dochodzą kolejni.
- Z pracy przy węglu żyją u nas całe rodziny. Ja mam na dole syna. Pracuje na kopalni 7 lat. Sam przepracowałem 25 lat i teraz mam emeryturę. Jak zamkną kopalnię, ja sobie dam radę, ale co zrobią dzieci? - pyta pan Józef. Obok zmartwieni stoją rodzice dwóch strajkujących na dole górników. - Mąż też jest górniczym emerytem, ale przecież z tej emerytury nie utrzymamy się wszyscy, a jeśli przestanie pracować kopalnia, to znikną i inne firmy czy przedsiębiorstwa, bo nie utrzymają się na rynku i pracę stracą nawet ci, którzy teraz pracują gdzieś indziej. Strach myśleć, co tu może się dziać - mówi pani Janina. - Wszyscy przyszliśmy, by wesprzeć protestujących pod ziemią. W piątek znowu tu będziemy - zapowiada pan Józef.
Również lokalny Kościół żyje tym, co przeżywają mieszkańcy. - Jesteśmy bardzo zaniepokojeni tym, co się dzieje, bo przecież kopalnia jest tu największym pracodawcą - przyznaje ks. kan. Kazimierz Kulpa, dziekan i proboszcz parafii św. Urbana, na terenie której znajduje się kopalnia. - Będziemy podczas Mszy świętej w piątek o 17.00 modlić się w naszym kościele parafialnym w intencji jak najszybszego i godnego rozwiązania tego sporu. Będziemy tę sprawę polecać Panu Bogu także podczas niedzielnych Mszy i zapraszamy mieszkańców do wspólnej modlitwy - mówi.