Tradycyjne życzenia są dla mnie bez sensu.
Zrobiłem sobie ranking życzeń. Wygrały: spokój i zdrowie. Mam wrażenie, że podczas Wigilii i świąt są ważniejsze niż Wcielony Bóg. A przecież miało nie być „bogów cudzych przede Mną...”.
Że zdrowie - to rozumiem. Człowiek boi się chorować. I to wcale nie bólu, cierpienia, gorzkości w ustach po kolejnej chemii. W chorowaniu człowiek najbardziej boi się niesamodzielności, bycia ciężarem dla innych, ubezwłasnowolnienia. Słowem - braku kontroli nad sobą, swoim ciałem, własnym „ja”.
A co ze spokojem? Kwestia spokoju niepokoiła mnie, aż do rozmowy z panią doktor z bielskiego szpitala wojewódzkiego, a konkretnie z oddziału laryngologii. Rozmawialiśmy o świętach, o tym, jak przeżywają je pacjenci i lekarze na Podbeskidziu.
- Dawniej największy ruch mieliśmy w Wigilię wieczorem - zadumała się pani doktor. - Wiadomo: ości w gardle i przełyku. Koło drugiej, trzeciej nad ranem była druga fala. Ludzie wrócili z Pasterki, rybka skusiła. I znów ości.
- No, a teraz?
- Teraz ludzie z ościami są ostrożniejsi. A największy natłok interwencji mamy w Boże Narodzenie nad ranem. To ofiary bijatyk w bielskich klubach.
- Sportowych?
- Nie. Muzycznych. Kluby organizują „wigilie”, kiedyś w stylu techno, dziś w klimatach disco. Jest alkohol, są dopalacze, nawet coś twardszego. Potem bijatyki, burdy, połamane nosy i szczęki. Takie czasy.
Dobrze sobie czasem porozmawiać z lekarzem. Tyle rzeczy się człowiekowi wyjaśni. Tyle relacji nowych wytropi, jak choćby ta: zdrowia i spokoju. Zrozumiałem, skąd się biorą życzenia, które skądinąd mnie irytują.
Bo ja chciałbym wszystkim życzyć: Niespokojnych Świąt! Tak, to nie pomyłka. Żeby nas tajemnica Wcielenia porwała, zachwyciła, zmusiła do myślenia, wytarmosiła za uszy, że w swojej obojętności pozostajemy wciąż duchowo jałowi i letni. Bo jak jest spokój, to człowiek śpi, w tłuszcz obrasta. A jak jest niepokój, to człowiek chodzi, myśli, nie usiedzi spokojnie, musi z tymi myślami gdzieś iść, z kimś się podzielić, powiedzieć komuś, wykrzyczeć: Słowo stało się Ciałem!
Wpadł mi w oko facebookowy wpis zacnego publicysty: "kim lub czym chciałbyś być w betlejemskiej stajence, bo ja osiołkiem albo nawet siankiem". I to są właśnie spokojne święta: leżeć pokotem albo gapić się jak cielę. Kim ja chciałbym być w stajence? Panem Jezusem. Przecież mi powiedział, żebym Go naśladował. I to są właśnie te moje niespokojne święta. Dzielę się nimi z Państwem serdecznie.