Rok temu była wojskowa kompania honorowa i salwa nad grobem. I radość, że nareszcie, 67 lat po śmierci, partyzant „Edek” doczekał się chrześcijańskiego pogrzebu. Tym razem modlitwie towarzyszyła satysfakcja, że na jego grobie stanął pomnik, który pozwoli zachować na długo pamięć o nim.
Najpierw były żmudne poszukiwania leśnego grobu, którego początkowo nie udało się znaleźć. Potem ekshumacja i godny żołnierza pogrzeb na mazańcowickim cmentarzu. Z wojskowymi honorami pochowano plutonowego Edwarda Biesoka „Edka”. Walczył przeciwko komunistycznej władzy jako żołnierz Zgrupowania Narodowych Sił Zbrojnych, którym dowodził kpt. Henryk Flame. Był dowódcą 10-osobowego oddziału, który 13 maja 1946 r. na Błatniej starł się z 24-osobowym plutonem milicjantów z Katowic i walkę wygrał.
Zginęło 8 milicjantów, a 2 zostało rannych. Partyzanci stracili na Błatniej tylko jednego żołnierza: „Edka”. Miał zaledwie 18 lat. Pochowali go w lesie. Jego powrót do Mazańcowic był znaczącym osiągnięciem projektu „Musimy wracać po swoich”, realizowanego przez Związek Żołnierzy NSZ. Powstała też wystawa historyczna, w ciągu roku eksponowana w miejscowościach, w których działali partyzanci kpt. Flamego. – Była to okazja do zbierania wiadomości, którymi dysponowali mieszkańcy – mówi historyk Bogdan Ścibut, koordynator projektu. Równolegle trwały poszukiwania w archiwach, rozmowy ze świadkami. Dzięki nim udało się ustalić skład oddziału „Edka”, szczegóły akcji na Błatniej i poznać losy pozostałych partyzantów. – Ustaliliśmy miejsce pochówku i losy Leopolda Sieklińskiego, zastępcy i następcy Edwarda Biesoka, ale jego bezimienny grób przy Grunwaldzkiej w Bielsku już nie istnieje – mówi Zbigniew Chmielniak, jeden z uczestników projektu.
Miejsc pochówku Jana Kłaptocza, Franciszka Kłaptocza, Józefa Kupca, Józefa Wójcickiego nie udało się ustalić, więc ich nazwiska również umieszczono na grobie dowódcy. Tu można uczcić ich pamięć. – To dzięki nim możemy być wolni. W obecnym pośród nas Panu – Jezusie Chrystusie – odnajdźmy tych wszystkich, którzy złożyli swoje życie w ofierze, abyśmy mogli cieszyć się wolnością – mówił ks. Piotr Grochowiecki w czasie Mszy św. przed poświęceniem pomnika, którego dokonał ks. prał. Paweł Grządziel. Pomnik sfinansowały Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz gmina Jasienica. – To także forma uznania walki „Edka” i wszystkich tych, którymi dowodził „Bartek”. I dla nas zapowiedź, że będzie się o ich walce pamiętało – mówili wzruszeni kombatanci z NSZ.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się