"Abba" śpiewała "Waterloo", gdy Autosan H9 spadał w osiemnastometrową przepaść. - To było ich Waterloo - uważa kapitan Czesław Pruski, który dowodził żywiecką strażą pożarną wówczas, gdy doszło do tragedii.
Powypadkowy raport zwalał winę za wypadek na nieżyjących kierowców, chociaż znający ich utrzymują, że radzili sobie w o wiele gorszych warunkach drogowych. Ludzie mówią, że powodem wypadku był źle ustawiony, w poprzek drogi, radiowóz milicyjny, który Adamek próbował ominąć. Ale czego to ludzie nie mówią. A zmarli nie mogą się bronić. Najmłodsi mieli zaledwie 18 lat, najstarszy - 48. Według milicyjnego raportu kierowcy mieli tutaj zwolnić do mniej, niż 30 kilometrów na godzinę. Dziś w tym miejscu obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę. Nigdy potem, nawet przy przymrozkach i oblodzeniu, nie zdarzyło się na moście nad osiemnastometrową przepaścią nic podobnego.
Ofiary katastrofy w Wilczym Jarze: