W małej kaplicy św. Jana Sarkandra przed obrazem Królowej Różańca Świętego ludzie proszą o łaski podejmując wytrwałą modlitwę.
Na skoczowskiej Kaplicówce, w kaplicy św. Jana Sarkandra, nabożeństwa pompejańskie odbywają się już siódmy rok. Tu także odprawia się rozwijane przez bł. Bartolo Longo w Pompejach różańcowe nabożeństwa 20 sobót i Święte Noce Modlitwy. Uczestniczą w nich czciciele MB Różańcowej z całej Polski. W październiku przyjechali z 9 diecezji, nieraz odległych od Skoczowa.
- Św. Jan Sarkander, patron dobrej spowiedzi, zachęca tu także do oczyszczenia serc - mówiły podczas ostatniej Nocy Modlitwy osoby, które przystąpiły do sakramentu pojednania.
Przed obrazem MB Pompejańskiej przywiezionym z Kaplicówki gromadzili się też podczas pierwszych w Polsce rekolekcji pompejańskich, które odbyły się w ośrodku rekolekcyjnym św. Jadwigi Śląskiej w Brennej.
- Od pięciu lat mamy pompejańskie dni skupienia, więc pojawił się pomysł, by spotkać się na rekolekcjach. To była pierwsza taka inicjatywa, zawierzyliśmy ją Maryi, a zainteresowanie zaskoczyło nas samych - mówi Lidia Wajdzik, czuwająca nad organizacją rekolekcji. Uczestnicy przyjechali z różnych stron Polski, a nawet z zagranicy. Chętnych było więcej niż miejsc.
- Mieliśmy tu czterech lekarzy, byli naukowcy i ludzie prości, były osoby młode i 85-letnia pani. Okazuje się, że Różaniec jest modlitwą ponad wszelkimi podziałami! - mówi ks. dr Marek Studenski, który poprowadził te pierwsze rekolekcje na temat: „Maryja matką wiary”.
- Jesteśmy tu, bo poczuliśmy potrzebę podziękować Matce Bożej Pompejańskiej za zdrowie córki. Kiedy ciężko zachorowała na raka i powiedziano jej, że na leczenie już za późno, zaczęliśmy się modlić tą nowenną. Wiele osób podjęło ją z nami. Nie jest to łatwa modlitwa. Teraz córka wyzdrowiała, a my chcieliśmy podziękować pielgrzymką. Zdrowie nie pozwala nam na wyprawę do Pompejów, ale udało się nam dotrzeć do Matki Bożej Pompejańskiej w Brennej - mówią Maria i Jerzy Matuszewscy, którzy dojechali z Bartoszyc na Warmii. Pani Maria nie może powstrzymać łez, kiedy wspomina, jak sięgała po różaniec, gdy córka umierała…
Wiesława i Mieczysł
Obraz MB Pompejańskiej z Kaplicówki towarzyszył uczestnikom rekolekcji w Brennej
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
aw przyjechali z Hanoweru.
-Chcieliśmy podziękować Bogu za 30 lat naszego małżeństwa. A także za to, że od paru lat w naszym życiu różaniec odmawiamy codziennie - mówił Mieczysław. Jak wspominał, zaczęło się przed obrazem Matki Bożej w Pompejach, kiedy przyrzekł, że tej modlitwy nie opuści.
- I odmawiam codziennie. Dziś jestem wdzięczny za zdrowie córki, która poważnie chorowała, ale też i za to, że teraz, kiedy ma 24 lata, sama często modli się z nami. A mieszkamy w Niemczech, w otoczeniu mocno zlaicyzowanych ludzi… Nasz sąsiad, protestant, dowiedział się od lekarzy, że ma nowotwór żołądka. Wpadł w rozpacz - a my odruchowo podsunęliśmy mu różaniec. Zrządzeniem Opatrzności akurat otrzymałem z Polski kilka ulotek po niemiecku z instrukcją odmawiania Nowenny Pompejańskiej. Pozostało jeszcze tylko objaśnić, jak modlić się sam Różaniec. I zaczął odmawiać nie tylko on, ale też jego ojciec. A Matka Boża nie zostawiła go bez odpowiedzi i wraca do zdrowia - dodawał Mieczysław.
- Jestem zbudowany przeżyciem tych rekolekcji. Zauważyłem tu, że taki stereotypowy podział na pobożność tradycyjną i pobożność charyzmatyczną, związaną z ruchami ewangelizacyjnymi, okazuje się sztuczny. Kiedy uczestnicy dzielili się świadectwami, widać było ich żywą wiarę. Czuło się, jak oni całymi sobą przeżywają autentyczną więź z Bogiem i jest to religijność dojrzała, pogłębiona. To jeszcze jedno potwierdzenie, że droga pobożności nazywanej czasem ludową, może prowadzić ludzi do tego samego punktu co charyzmatyczna, bez żadnej różnicy. Ci ludzie składają też niezwykłe dowody miłości bliźniego w czystej postaci. Wielu modli się w intencjach osób, których czasem nawet nie znają, a modlą się przez 54 dni wszystkie części Różańca. To wysiłek, który jest wyjściem poza egoizm - uważa ks. Studenski.