Ponad 100 księży i dwóch biskupów oraz tłumy wiernych ze wszystkich jego dawnych parafii odprowadziły śp. ks. kanonika Karola Tomalę na miejsce spoczynku na cmentarzu w Zaborzu. Wszyscy mówili: - To był wspaniały, wyjątkowy kapłan!
Modlitwa na pierwszym miejscu
Ks. dr Studenski wspominał swoje pierwsze spotkanie z ks. Tomalą. - Został proboszczem cieszyńskiej parafii św. Marii Magdaleny w czasie, gdy byłem uczniem podstawówki. Pamiętam pierwszy dzień i Mszę szkolną, a potem prośbę, by dzieci wyszły przez zakrystię. Stał przy wejściu z torebką cukierków na powitanie i każdemu z nas podał rękę. A potem pamiętam, że przy jego konfesjonale zawsze były najdłuższe kolejki do spowiedzi: dzieci, dorośli, młodzież. Podczas jednej zapytał mnie, kim chcę być. Przyznałem, że księdzem. Od tego czasu dużo ze mną rozmawiał, tłumaczył, co to znaczy być księdzem, jak należy organizować swój czas, tak, by nigdy nie zabrakło go na modlitwę, która zawsze powinna być na pierwszym miejscu. Uczył, że trzeba też systematycznie czytać dobre książki, ale także znaleźć czas na relaks i odpoczynek - mówił kaznodzieja.
- Podpatrując jego życie przekonaliśmy się, że on sam właśnie tak żył i inspirował innych. W tym czasie, gdy był u nas proboszczem, siedmiu z nas wybrało seminarium: pięciu studiowało teologię w seminarium diecezjalnym, a dwóch - w zakonnych. Jeden jest profesorem biblistyki w Australii, a drugi jest wykładowcą w Rzymie. Na wieść o śmierci ks. Tomali jeden z nich napisał w mejlu: - W ogromnej mierze Pan Bóg posłużył się jego kapłaństwem również w moim powołaniu. Bez jego obecności trudno wyobrazić mi sobie drogę do kapłaństwa i życia zakonnego... - dodawał ks. Studenski.
Wychowanków-kleryków zbierał podczas wakacji, proponując wspólne modlitwy, ale też wycieczki, wyprawy w góry, rozmowy. Był przy tym niesłychanie dyskretny. O swoich planach seminaryjnych młodzi parafianie rozmawiali z nim jeszcze w szkole każdy z osobna, ale o tym, że ich koledzy też wybierają kapłaństwo, dowiedzieli się dopiero przekraczając progi seminarium...
Dawał też osobisty przykład tego, jak zachować odpowiednie proporcje między poszczególnymi dziedzinami życia. W centrum jego sypialni stał klęcznik, z różańcem i książką. Z lektur sporządzał szczegółowe notatki, przez lata z identyczną starannością. Wśród jego notatek zostało kilka tysięcy kazań...
Emeryt jak wikary
W 2006 r. przeszedł na emeryturę, którą potrafił przeżywać w niezwykle czynny sposób. W miarę sił aktywnie posługiwał w konfesjonale i w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa, i w innych parafiach...
Dawał też przykład roztropnego czerpania radości z życia: lubił zwiedzać i często wyruszał w drogę po Polsce, a także sąsiednich Czechach czy Słowacji. Potrafił do tego zapalać innych. - Miał wielu przyjaciół, z którymi znał się od lat, ale jego przyjaciółmi stali się również ci, których spotkał pod koniec życia, już w bielskim Domu Księży Emerytów - dodają księża.
- Był przyjazny, życzliwy i otwarty wobec ludzi. W przyjaźni zawsze niezawodny i naprawdę dyskretny - przyznaje ks. prał. Emil Dyrda, który ze śp. ks. Karolem Tomalą spędził ostatnie godziny jego życia. - Przy tym był niezwykle mądry, roztropny i znakomicie zorientowany w historii Śląska Cieszyńskiego, która była jego pasją. W tym ostatnim dniu wybraliśmy się do Brennej Leśnicy. Jego odejście było dla mnie wielkim zaskoczeniem, ale przyjmuję je z wiarą. Oby każdy z nas był tak przygotowany na przejście do wieczności jak on...
- Bardzo dobrze go wspominam. Był zawsze taki dobry i spokojny - ze łzami w oczach mówiła Helena Matras z III Zakonu św. Franciszka w Zaborzu, wraz z delegacją składając wieniec na grobie ks. Tomali.