Co zostanie z Tygodnia z Ewangelią?
Dawno, dawno temu krążył abstrakcyjny bardzo dowcip: czym różni się gołąb od „zwłaszczy”? Pytanych o to zaskakiwała ta właśnie „zwłaszcza”. Każdy robił dobrą minę do złej gry, udawał, że wie, o co chodzi, że myśli, że sobie przypomina.
− Gołąb różni się od „zwłaszczy” tym, że gołąb siada na oknie, a zwłaszcza na parapecie − rozwiewało się wątpliwości pytanych, ku powszechnej uciesze własnej i okolicznej gawiedzi.
Mamy za sobą kolejny „Tydzień z Ewangelią”. Podobał mi się. A „zwłaszcza” spotkanie modlitewne rodzin w Cieszynie. Dlaczego? Bo fajnie było sobie pouwielbiać, pokiwać się w rytmie ze wzniesionymi ramionami, obejrzeć jakiś spektakl, dramę, scenkę czy film o Matce Boskiej. Ale to są wrażenia, które - owszem - w jakimś stopniu przekładają się na przeżycie religijne, jednak mają charakter chwilowy, efemeryczny. Natomiast wspólna modlitwa rodzin i modlitwa małżonków za siebie nawzajem oraz modlitwa rodziców za dzieci i dzieci za tatę i mamę - to realna szkoła ewangelizacji w rodzinie. Tyle tylko, że przymiotnik „nowa” do niej w tym kontekście nie do końca pasuje. „Odnowiona” - to określenie byłoby lepsze. Bowiem tego rodzaju praktyki w rodzinie już były. Tylko zostały zapomniane.
Myślę, że spora część moich rówieśników ma podobne doświadczenia. Chodzimy do szkoły w czasach głębokiej komuny. Ale nie do pomyślenia jest wyjście z domu, rano, z tornistrem na plecach, bez pożegnania „Z Bogiem”. I po powrocie mówi się „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Inaczej „człowiek podobny jest do bydląt, które giną”. I mama robi kciukiem krzyżyk na czole. A babcia krzyż kreśli nożem na spodzie bochenka, nim odkroi pierwszą piętkę, którą potem podnosi do wargi i całuje. Rodzinne, domowe rytuały, domowy Kościół - o którym w kontekście nauczania św. Pawła mówił bp Roman Pindel do rodzin w Cieszynie-Mnisztwie.
Co zostanie z Tygodnia z Ewangelią? Wspomnienia filmów, spektakli, nawet pełnych uniesień nabożeństw przeminą. Może już rozpłynęły się w oparach jesiennej mgły. A wspólny pacierz, modlitwa za siebie nawzajem, proste gesty - ostatnio zaniedbane, choć tak niewiele wysiłku kosztują - może znów wrócą do łask. Bo prawdziwe świadectwo wiary dajemy podczas rekolekcji, pielgrzymek, świąt i innych wzniosłych chwil, zwłaszcza jednak w codziennym życiu.