Dzięki pomocy czytelników "Gościa", świeckiej misjonarce z Cieszyna udało się kupić aż dwieście Biblii dla Boliwijczyków. Możemy pomóc znowu!
- Otrzymaliśmy więcej niż odważyliśmy się prosić!! - mówi wzruszona Agata. - Mogliśmy zamówić nie sto, ale aż dwieście Biblii! Mają u siebie w domu Słowo Boże - coś tak bezcennego i całkowicie własnego! Z całego serca dziękujemy wszystkim, którzy przekazali swój dar na ten ważny cel. Bez Biblii trudno jest poznać Boga, trudno się do niego zbliżyć. Teraz z radością możemy pracować z Pismem Świętym na katechezach, w kręgach biblijnych.
W maju tego roku Agata prosiła naszych czytelników o pomoc w zakupie Biblii dla młodych Boliwijczyków przygotowujących się do bierzmowania. Nie zawiedli! A wszyscy, którzy chcieliby dołączyć do dobrodziejów misji, mają kolejną okazję.
Agata wyjechała do Boliwii prawie rok temu. Pracuje w San Ramon, w parafii prowadzonej przez ks. Kazimierza Stempniowskiego, pochodzącego z diecezji tarnowskiej. Nie gaśnie zapał i entuzjazm, z którymi poleciała do Ameryki Południowej: - Służę jak tylko mogę i cieszę się tym z całego serca - opowiada. - Niemal każdy dzień stawia przede mną nowe wyzwania. Jest sporo pracy i nowych pomysłów, by jeszcze bardziej zbliżyć ludzi do Boga. Na szczęście, On jest w tym wszystkim obecny i błogosławi naszej pracy.
Boliwijczycy z Bibliami kupionymi także dzięki czytelnikom "Gościa"
Archiwum Agaty Kamińskiej
Najwięcej czasu spędza z dziećmi, które przychodzą do misyjnego centrum duszpasterskiego. - To dzieci bardzo potrzebujące nie tylko miejsca do zabawy i nauki, ale także samej obecności kogoś, komu na nich zależy, kto znajdzie dla nich czas i serce - mówi cieszynianka. - Dzieci pozostawione samym sobie, zaniedbane, błąkają się po bariach (dzielnicach wioski), wymyślając sobie najprostsze zabawy. Są bardzo spragnione czułości i zainteresowania.
Z myślą o nich powstała świetlica. Tam mogą spędzić czas razem - bawią się i uczą w bezpiecznych warunkach. Jak opowiada Agata, codzienność dzieci nie jest łatwa: - Nie mają zbyt wielu zabawek, często same je sobie robią z tego, co znajdą. Nie często smakują słodycze. Większość z nich przez połowę dnia pomaga mamie w sprzedaży soku czy chlebków na targu. Taczkami wożą ciężkie, żeliwne rusztowania i produkty do sprzedaży.
Wielkim marzeniem misjonarki jest plac zabaw dla dzieci - ze zjeżdżalnią, huśtawkami, piaskownicą. - To byłby ich azyl, ich własne miejsce radości i beztroskiego dzieciństwa, którego los im poskąpił - mówi. - Odgrodzenie dla nich małego boiska, gdzie mogłyby nareszcie biegać za piłką, tak jak to uwielbiają robić, jest naszym drugim wielkim celem. Planujemy także w jednym z pomieszczeń centrum urządzić salkę gier i zabaw - ale potrzebujemy pomocy. Sprzęty takie, jak piłkarzyki, które wszędzie na świecie robią furorę, stół do ping-ponga czy trampolina, która ma już wyznaczone miejsce tuż obok przyszłego boiska, byłyby "całym światem radości" naszych dzieci!!
Agata prosi więc o modlitwę - o Bożą pomoc w realizacji planów. A osoby, które chcą wspomóc to dzieło finansowo, mogą wpłacać swoje ofiary na konto
Mbank 45 1140 2004 0000 3102 7463 1530, tytułem „Plac zabaw dla Boliwii”.
- Byłoby wspaniale móc niebawem zamieścić w "Gościu" kilka zdjęć naszych szczęśliwych dzieci, szalejących w swoim nowym królestwie gier i zabaw... - mówi rozmarzona Agata.