W Palowicach parafianie solidnie przygotowali się na przyjęcie pielgrzymów, a gdy już nadeszli, witali ich z otwartymi szeroko ramionami.
- Przez lata pracowałem jako trener i wakacje zawsze były czasem intensywnych wyjazdów sportowych. Teraz mogę ten czas poświęcić na pielgrzymowanie i bardzo się cieszę. Chcę Panu Bogu i Matce Najświętszej podziękować za wszystko, co osiągnąłem jako sportowiec, i za rodzinę, która jest dla mnie bardzo ważna - mówi Andrzej Łukasiak z Cieszyna.
- Po raz pierwszy poszłam pieszo do Częstochowy na spotkanie z Janem Pawłem II. Szliśmy wtedy ze Skoczowa z ks. Romanem Masnym. I odtąd idę co roku, bo nie wyobrażam sobie sierpnia bez pielgrzymowania. Kiedyś nie mogłam iść w tym terminie, kiedy idzie grupa z Cieszyna, więc dołączyłam do pielgrzymki gliwickiej. W tym roku idzie ze mną wnuk, 9-letni Adaś, który w tym roku przystąpił do Pierwszej Komunii Świętej. Idąc w pielgrzymce, mogę każdy krok, każdą chwilę oddać Panu Bogu. To wspaniały czas zanurzenia w modlitwie - mówi Maria Liwczak z cieszyńskiej Akcji Katolickiej. - I Matce Bożej zaniesiemy wszystkie swoje prośby - potwierdza wnuk Adaś.
- Piesza pielgrzymka jest dobrą okazją, by swój czas, wysiłek i cierpienie ofiarować Panu Bogu. I dlatego idę na Jasną Górę po raz drugi w swoim życiu. I pewno jeszcze nieraz pójdę - mówi studentka Magda.
Gościna z całego serca
- Dary na przyjęcie pielgrzymów ofiarowali parafianie, którzy przynosili, co tylko mogli - mówi ks. Siemianowski. Nad sprawnym przygotowaniem wszystkiego, co potrzeba, czuwali członkowie parafialnej Akcji Katolickiej, Koła Gospodyń Wiejskich i Zespołu Charytatywnego. Na parafialnym dziedzińcu, przy kościele, w kilku punktach czekały butelki z wodą mineralną, a w polowym kotle smakowicie pachniał żurek. Dzięki ofiarodawcom do kotła trafiły worek ziemniaków, solidna porcja wędzonego boczku, kiełbasy, 6 litrów zakiszonego przez jedną z parafianek swojskiego żuru.
- Od 9.00 rano w restauracji państwa Paszków gotowałyśmy aż do 12.00, a potem przyszłyśmy do kościoła, żeby wszystko przygotować na miejscu - tłumaczy Elfryda Grzegorzek. Pomagali m.in. Jadwiga Gębalczyk, Joanna i Leszek Raskowie, Maria Szafraniec, państwo Murasowie...
- Dziękujemy za tak serdeczne przyjęcie i już teraz zapewniamy, że za rok przyjdziemy znowu - mówił ks. Sputek.
- Cieszymy się, że możemy przyjąć pielgrzymów i co roku na nich czekamy. To, że pomodlą się i za nas, to najlepsza dla nas nagroda - mówili parafianie z Palowic, serdecznie żegnając pielgrzymkę, która po tym godzinnym wytchnieniu wyruszyła w dalszą drogę ku Jasnej Górze...