Po raz 24. z Czeskiego Cieszyna do Częstochowy wędrowali uczestnicy Pielgrzymki Zaolziańskiej. Niektórzy szli pieszo już z Jabłonkowa.
Jako nieliczni wśród wielotysięcznych tłumów docierających do Częstochowy zaolziańscy pielgrzymi w drodze muszą przekroczyć granicę państwa. A niektórzy robią to nawet dwukrotnie, bo z tą pielgrzymkową grupą związali się mocno także jej sympatycy z polskiej strony granicy. Idą więc także z Krakowa, Katowic, Rajczy i pobliskich miejscowości: Cieszyna, Skoczowa, Ustronia, Strumienia, Dzięgielowa. W tym roku dołączyło też kilku Czechów, w tym dwaj kapłani, którzy chcieli poznać tradycję pielgrzymowania, w Czechach nieznaną. Pod przewodnictwem ks. Grzegorza Strządały i o. Symplicjusza, franciszkanina, oraz ks. Jana Swobody wyruszyli na piechotę w grupie prawie 200 osób. – Jak zawsze, wędrujemy w rodzinnej atmosferze i dobrych nastrojach, choć pogodę mamy zmienną i po dwóch dniach upalnych nastały deszcz i chłód – mówią pielgrzymi. – Za to przyjęcie na trasie jest niezwykle gorące. Doświadczamy naprawdę wielkiego serca gospodarzy. O bezpieczeństwo w drodze dbała służba porządkowa i medyczna, a o zgodny ton śpiewów – animatorzy muzyczni. Na uroczyste wejście przed oblicze Pani Jasnogórskiej część pielgrzymów przygotowała regionalne stroje – cieszyńskie i góralskie. W Częstochowie dołączyli uczestnicy rowerowej pielgrzymki, którzy dojechali pod przewodnictwem Stanisława Glaca i ks. Jana Wojnara. Z ks. Józefem Kaszperem i Ireną Szymonik dotarli też pielgrzymi autokarami.
Wszyscy w czwartek 24 lipca modlili się w kaplicy, a następnie wzięli też udział w nocnym czuwaniu. Inicjatorzy tego pielgrzymowania i od lat jego główni organizatorzy – Jadwiga i Franciszek Frankowie z Czeskiego Cieszyna – cieszą się, że zapoczątkowana u schyłku komunistycznej epoki tradycja trwa, a w gronie pielgrzymów, obok wędrujących od lat weteranów, są ludzie młodzi. W tym roku stanowili oni zdecydowaną większość, a najmłodsza była 2-letnia Wiktoria Pytel. – Świetnie spisali się Marysia Branna i Jakub Skałka, którzy pierwszy raz prowadzili grupę z mikrofonem w ręku. Ucieszyły też odwiedziny „rodziców chrzestnych” pielgrzymki. Henryka i Jerzy Chmielewscy od 1991 r. zawsze troszczą się o nas w drodze – mówi J. Franek. Choć to już 24. pielgrzymka, była ona wyjątkowa. Po raz pierwszy pielgrzymi wyszli z czeskocieszyńskiego kościoła sprzed czczonego tam od niespełna roku obrazu MB Częstochowskiej. – Wrócimy napełnieni nowym duchem i przy Matce będziemy pewnie planować jubileuszową wędrówkę. Bo my chyba jesteśmy już uzależnieni od pielgrzymowania – śmieją się państwo Frankowie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się