Kiedy młodego wikarego parafii w Jabłonkowie gestapo aresztowało w marcu 1943 roku, rozpoczynała się jego najtrudniejsza droga. Zginął pod Ścianą Śmierci w Auschwitz w maju 1944 roku. Wcześniej dał dowody wielkiej odwagi i wierności Chrystusowi.
Urodzony w grudniu 1912 r. w Marklowicach Dolnych w polskiej rodzinie, miał pięcioro rodzeństwa. Absolwent polskiego gimnazjum w Orłowej, harcerz, a potem student teologii w seminarium w Widnawie, święcenia kapłańskie otrzymał w 1938 r. Jego kuzynem był żołnierz Wojska Polskiego płk Bernard Adamecki, lotnik, który również działał w AK, a w czasach stalinowskich został stracony przez władze PRL. Ksiądz Adamecki w czasie okupacji należał do czołowych uczestników ruchu oporu ZWZ/AK na terenie Cieszyna i Zaolzia. Był też kapelanem konspiratorów. Aresztowany, najpierw przebywał w więzieniu w Mysłowicach, a potem w bloku 11 w Auschwitz. Jeden z więźniów relacjonował, że przesłuchujący go gestapowiec złościł się później na bezczelność księdza, który nic nie powiedział, choć był torturowany. Pobity i chory, nie skarżył się, ale starał się być duchową podporą dla innych. „Nie bójcie się! Bądźcie dumni, że Pan Jezus pozwoli wam umrzeć śmiercią męczeńską” – przekonywał współwięźniów. I sam taką śmiercią zginął, mając 32 lata. – Chcemy, aby została po nim pamięć, przede wszystkim o jego bohaterstwie i męczeństwie. A przecież to był także kapłan wielkiego serca, ducha, silnej i głębokiej wiary. Nie myślał o sobie, tylko o współwięźniach – spowiadał ich, odprawiał Msze św. albo choć komunikował, udzielał ostatniego namaszczenia, mimo że tego surowo zakazywano. Torturowany, nikogo nie wydał – wylicza ks. Janusz Kiwak, proboszcz w Jabłonkowie. I nie ukrywa, że jest pod wrażeniem postawy tutejszego duszpasterza sprzed 70 lat, który za wiarę i Polskę oddał życie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.