Nowych księży jest tylko pięciu. To najsłabszy wynik w historii diecezji.
W ostatnią sobotę maja bp Roman Pindel wyświęcił nowych kapłanów. Pierwszy raz w liczącej 22 lata historii diecezji jest ich tylko pięciu.
Można się pocieszać na dwa sposoby. Po pierwsze: w przyszłym roku, jak Bóg da, będzie czternastu neoprezbiterów, czyli blisko trzykrotnie więcej. Po drugie: w miesiącu, w którym zmarło trzech kapłanów, pięciu nowo wyświęconych daje i tak czterdziestoprocentowy bilans dodatni. Tyle, że księża, podobnie jak wszyscy, umierają przez cały rok, a święcenia są tylko raz w roku. Mniejsza o to.
Dlaczego tak mało? - ktoś spyta. Neoprezbiterzy wstąpili do seminarium w roku 2008. Trzy lata po śmierci Jana Pawła II, kiedy opadły już emocje związane z jego przejściem do Domu Ojca i o „pokoleniu JP2” mówiło się już coraz rzadziej i ciszej. Może wraz z emocjami tąpnęło coś w życiu religijnym, ludzie zajęli się swoimi sprawami, a przecież liczba i jakość powołań zawsze jest odzwierciedleniem tego, czym żyją rodziny i całe społeczeństwo.
„Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem” - te słowa Jezusa, wypisane na murach prezbiterium seminaryjnej kaplicy w Krakowie, gdzie uczyli się kapłaństwa obecni neoprezbiterzy. Ludzie prawdziwej wiary, na pytanie „dlaczego” zawsze mają jedną, gotową i pewna odpowiedź: Pan Bóg tak chciał.
Przyszedł raz do proboszcza niepraktykujący mieszkaniec jego wiejskiej parafii.
- Nie chodziłem do kościoła, nie spowiadałem się, przeklinałem, piłem, paliłem, biłem żonę i dzieci, w każdą niedzielę pracowałem w polu... I co? I nic mi Pan Bóg nie zrobił. Przyszła jesień, moja stodoła jest pełna, spiżarnia pęka w szwach, pola, ogród i sad obrodziły, jak nigdy dotąd. I co ksiądz na to?
- Nic - jegomość wzruszył ramionami. - To tylko świadczy o tym, że Pan Bóg nie zawsze wyrównuje rachunki jesienią.
Nie ma sensu zżymać się czy smucić, że nam liczba księży spada. Bóg jeszcze nigdy nie zbankrutował, nawet wtedy, gdy umierał na krzyżu, choć niektórzy myśleli, że to już koniec. Pan ma swoje rachunki, prowadzi je i wyrównuje po swojemu i w swoim czasie.