Facet z różańcem w ręku na ulicy to rzadki widok.
Mówi się o feminizacji wiary. Wybrzydzają niektórzy, że Kościół mamy żeńsko-katolicki. I sporo w tym racji. Właściwie nic nowego pod słońcem. Wszak obok krzyża Jezusowego stały trzy Marie i jeden umiłowany uczeń. Ten ewangelijny parytet wydaje się pozostawać aktualny, a proporcje zauważalne także we współczesnym Kościele. Są jednak wyjątki.
Właśnie wróciłem z Ekstremalnej Drogi Krzyżowej w Beskidach. Proporcje uczestniczek i uczestników nabożeństwa były druzgocąco przeciwne wskazanej wyżej prawidłowości i wynosiły - statystycznie rzecz ujmując - ośmiu do jednej. Mnie osobiście najbardziej podobał się widok panów maszerujących chodnikiem dość ruchliwej ulicy Armii Krajowej w Bielsku-Białej z różańcem w ręku. W kościele nie pamiętam, kiedy coś takiego widziałem. Szkoda tylko, że prócz wspólnot Mężczyzn Świętego Józefa trzeba aż Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, żeby przypomnieć, iż wiara, to męska rzecz.
Przeszliśmy EDK w piątkę: ze Zbyszkiem, Bartkiem, Radkiem i Mateuszem. Prawdę mówiąc, nie przeszliśmy... Tu wtrącił by się klasyk kabaretu: - Nie przeszliście, tylko „przeszedli”, bo było daleko. „Przeszli” - mówi się, kiedy jest blisko, „przeszedli”, gdy daleko. No dobrze, przyznam się. Te 45 kilometrów trochę przebiegliśmy. Tak z trzecią część trasy. Spieszyłem się i strasznie poganiałem, bo od rana miałem dyżur w konfesjonale i musiałem zdążyć. Ale uczniowie z Emaus też drałowali na złamanie karku, żeby podzielić się radością, że Chrystus zmartwychwstał.
Nie mogłem się napatrzyć, kiedy już zbiegliśmy ze Skrzycznego - żeby trudny technicznie odcinek mieć jak najszybciej za sobą - i odprawiwszy dwie kolejne stacje przy kościele parafialnym i sanktuarium na szczyrkowskiej Górce zaczęliśmy się piąć na Klimczok - więc nie mogłem się napatrzeć na świetliki czołówek igrających po ciemnym jeszcze, zalesionym masywie Skrzycznego. To szli nasi, ci, którzy byli za nami. Takie małe te światełka, tacy tyci, tyciuteńcy wobec majestatu gór. A tak wiele potrafią z siebie dać.
Dziękuję wszystkim Czytelnikom „Gościa”, którzy nas wspierali modlitwą. I wszystkim, którzy na redakcyjna skrzynkę e-mailową przesłali swoje intencje. Spakowałem je, wydrukowane na kartce, w moim plecaku w jednym opakowaniu z relikwiami bł. Jana Pawła II. Obniosłem i omodliłem. Niech Bóg je wysłucha. Niech nam da głęboki duchowo Wielki Tydzień. Żebyśmy wszyscy, ale już w statystycznej równowadze, panie i panowie, nasycili naszą wiarę paschalnymi treściami. Bo Kościół to dar Pana Boga dla człowieka: mężczyzny i niewiasty.