Co papież Franciszek powiedziałby na "Indeks Bierzmowanych"?
Na potrzeby publicystyczne rozmawialiśmy z biskupem ordynariuszem o dopiero co zakończonej wizycie ad limina apostolorum. Zapytałem o jakieś wytyczne dla naszego Kościoła diecezjalnego na przyszłość. Nie ukrywam, że po cichu liczyłem na małe trzęsienie ziemi: że coś jest beznadziejne i trzeba to zmienić, coś utworzyć, zorganizować, że posypią się głowy albo też nowe przedsięwzięcia, że jakieś kolejne akcje nam ktoś podpowie do zorganizowania, żeby słupki statystyk przy kolejnych sprawozdaniach poszybowały ku niebu.
Ksiądz biskup się zamyślił. Trwało to krótko, aż w jego oku dostrzegłem błysk.
- Mniej struktur, za to bezpośredni kontakt z ludźmi! Tak można podsumować to, co powiedział papież Franciszek - uśmiechnął się ksiądz biskup.
- Mniej struktur..., za to bezpośredni... kontakt z ludźmi... - mamrotałem, notując. - Szału nie ma - pomyślałem w pierwszej chwili. Ale potem te „struktury” i „kontakt z ludźmi” zaczęły za mną chodzić, dręczyć mnie. Poczułem się jak żydowski chłopiec. Rabbi kazał jego ojcu, by uczył malca Tory na pamięć.
- Po co, Rebe? Przecież on jest jeszcze mały, nic z tego nie rozumie!
- Ale jak będzie umiał na pamięć, te słowa nie dadzą mu spokoju. Będzie je powtarzał, zastanawiał się, aż kiedyś je pojmie.
Zastanawiałem się cały dzień. Wieczorem po Mszy świętej do zakrystii przyszła dziewczyna.
- Niech mi ksiądz podpisze, o, tutaj - podsunęła zmiętą książeczkę, podobną do dzienniczka ucznia z moich czasów szkolnych. - Ksiądz do bierzmowania kazał nam zbierać podpisy.
Nieraz już o tym słyszałem. Różnie to bywa w parafiach, ale najczęściej przez całe gimnazjum trzeba nosić indeks ze sobą do kościoła, trzeba zaliczyć w ciągu roku określoną liczbę Mszy, Różańców, Dróg Krzyżowych i Gorzkich Żali. Jakiś chłopak tłumaczył mi nawet, że jak będzie miał 20 Różańców, to musi się nauczyć tylko 120 pytań do egzaminu, a jak nie, to wszystkie dwieście i coś.
Słyszeliście o kocie pani Basi? Weterynarz powiedział jej, że zwierzak będzie zdrowszy, kiedy będzie pił tran. Pani Basia miała złe wspomnienia z dzieciństwa, więc kupiwszy tran, schwyciła kotka, zawinęła go całego, z wyjątkiem głowy, w moherowy szalik, nalała tranu do miseczki, z miseczki naciągnęła go do strzykawki i na siłę zaaplikowała w koci pysk. I tak było przez kilka tygodni, tyle że kociak na widok szalika wiał, gdzie pieprz rośnie, darł się wniebogłosy i drapał, jeśli tylko się udało. Aż razu pewnego pani Basia schwytawszy pupila i owinąwszy go w szal, zostawiła go na chwilę i poszła jeszcze poszukać strzykawki, bo wcześniej zapomniała ją przygotować. Kiedy wróciła po chwili, odebrało jej mowę. Kociak wyswobodził się z szalika i łapczywie chłeptał tran z miseczki. Smakowało bestii! Zwierzak uciekał przed szalikiem, nie przed tranem.
I w tym momencie olśniło mnie. A gdyby tak do ojca świętego po Mszy św. podeszło jakieś dziecko, przepraszam, młodzież z Podbeskidzia, i poprosiło o podpis w indeksie, to co by papież Franciszek na to powiedział?
- Mniej struktur, za to bezpośredni kontakt z ludźmi - wybrzmiało mi wspomnienie biskupa Romana, wypowiedziane z błyskiem w oku.
A może by tak te wszystkie indeksy zebrać na wielki stos i podpalić? I w tej samej chwili zacząć bezpośredni kontakt z tymi młodymi ludźmi, którzy mają przyjąć bierzmowanie? Ale by płomień buchnął! Ciemności by pierzchły, okolica się rozświetliła, iluminacja! Nie, coś więcej: adliminacja - taki neologizm mi przyszedł do głowy, żeby to uszczuplenie struktur i formalności na rzecz kontaktu z ludźmi jakoś precyzyjnie ująć.