Lokalne media chcą skłócić górali z biskupem.
O rzekomym konflikcie górali i bp. Romana Pindla w sprawie odbudowy spalonego kościoła na Stecówce coraz częściej donoszą lokalne media. Górale zbierają podpisy pod petycją do ordynariusza bielsko-żywieckiego, by świątynię odbudować taką, jaka była: całkowicie drewnianą - można przeczytać w internecie i na papierze. W styczniu ksiądz biskup wyraził opinię, że świątynię trzeba odbudować tak, żeby była bezpieczna, zwłaszcza wobec ognia. Ta idea miałaby być kompromisem między trwałością budowli, a zachowaniem jej góralskiego charakteru. Wprost padło stwierdzenie, że budynek powinien być murowany, obłożony drewnem.
Za takim rozwiązaniem opowiada się 90 procent parafian. Liczba jest bardzo konkretna. Po prostu ksiądz proboszcz, chodząc po kolędzie, pytał swoich wiernych w tej sprawie. Media posiłkują się jednak opinią, że ksiądz biskup tą liczbą został wprowadzony w błąd, sugerując manipulację albo może nawet kłamstwo. Nie podają jednak podstaw do takich twierdzeń, które wkładają w usta organizatorów akcji zbierania podpisów pod petycją.
Ta z kolei wydaje się być tworem dość kuriozalnym. Bowiem wśród z górą trzech setek osób, które drogą internetową na nią się wpisały, trudno znaleźć parafian. Są za to osoby z całej Polski i zagranicy. Rzucają się w oczy nazwiska osób, które jawnie deklarują swoją niewiarę i odcinają się od Kościoła.
- Specyfika tego miejsca powoduje, że wpływ na wygląd nowej świątyni powinni mieć wszyscy darczyńcy, przybywający na Stecówkę turyści, goście, a nie tylko niespełna 500 parafian - pada medialny argument.
Mowa tutaj zapewne o uczestnikach licznych koncertów i przedsięwzięć, organizowanych w całym kraju, także pod patronatem redakcji „Gościa”, służących zbiórce datków na odbudowę kościoła na Stecówce. To trochę tak, jakby ktoś kupił świecę Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom z zastrzeżeniem do Caritasu: tylko proszę za to kupić dziecku bułkę z masłem roślinnym, bo krowie podnosi cholesterol!
To, co w sprawie Stecówki dzieje się w lokalnych mediach - prasie i portalach internetowych, dodajmy uczciwie: nie wszystkich - jest zwykłym rozdmuchiwaniem zgliszcz, żeby na ugaszonym już płomieniu jeszcze upiec trochę zysków i popularności. Strony rzekomego konfliktu nie chcą komentować całej sprawy, co czyni sytuację niewiarygodną. Nie ma konkretnego projektu odbudowy, więc trudno dyskutować o czymś, co jeszcze nawet wirtualnie nie istnieje. W czasie istnienia diecezji bielsko-żywieckiej spłonęły drewniane kościoły w Łękawicy i w Międzyrzeczu. W obu przypadkach odbudowano w ich miejsce świątynie murowane, a już rolą architektów było, by swoją bryłą i wystrojem nawiązywały do lokalnej kultury i tradycji. Dość kuriozalnie brzmi medialny argument o czystości góralszczyzny, której przejawem miałaby być świątynia wyłącznie drewniana. Proszę poprzechadzać się szlakami Beskidów Śląskiego i Żywieckiego, zwrócić uwagę na materiał, z jakiego buduje się inne, znacznie starsze, niż ten na Stecówce, kościoły, kaplice czy nawet schroniska. Zapraszam przy okazji na Kubalonkę. Czy wszyscy pamiętają, że stojący tu kościół, choć drewniany, nie jest góralskim, ale przeniesionym z podrybnickich Przyszowic niemal w tym samym czasie, w którym budowano kościół na Stecówce? Ilu górali mieszka dziś w drewnianych chatach? Ilu wciąż porusza się konnym zaprzęgiem? A kiedy buduje się kościół, winien on być jakimś odzwierciedleniem obecnych warunków bytowych populacji, wszak nie wypada, by Arka Pańska mieszkała w namiocie, a człowiek w pałacu.
Strasznie mi żal kościoła na Stecówce. Bywałem tu, błogosławiłem małżeństwo mojej rodzonej siostry - tutaj, właśnie ze względu na ducha tego miejsca. Ale dziś myślę sobie: Bóg dał, Bóg wziął, niech Imię Jego będzie błogosławione. Świątynia to miejsce, które służy zbawieniu, a nie tylko względom estetycznym czy sentymentalnym. I to miejscowa wspólnota parafialna zbudowała kiedyś ten kościół i ona też będzie go odbudowywać teraz, a potem dbać o jego piękno i bezpieczeństwo. A media i ludzie obcy Kościołowi niech nie uczą górala, w jakich portkach ma chodzić. Modlił się kiedyś Tomasz Morus: "Panie, uchroń mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam".