Na ten koncert czekali nie tylko górale ze Stecówki. Zgodnie z inicjatywą muzyka Józefa Skrzeka miał być okazją do zbiórki funduszy na odbudowę spalonego kościoła. Był niezwykłą muzyczną ucztą...
Inicjatywa tego muzycznego wydarzenia należała do Józefa Skrzeka, który niemal natychmiast, gdy dowiedział się o pożarze na Stecówce, wyszedł z pomysłem, by taki koncert zorganizować w bazylice franciszkańskiej w Katowicach-Panewnikach. Sam zasiadł przy organach, zagrał swoje inspirowane góralską muzyka kompozycje i zaśpiewał kolędę.
Do jego inicjatywy dołączyła silna muzyczna reprezentacja beskidzkiej Trójwsi: m.in. "Wałasi" ze Zbigniewem Wałachem, Józef Broda z zespołem, "Wołosi", "Mała Jetelinka", a także "Grojcowianie" z Wieprza na Żywiecczyźnie pod przewodnictwem Jadwigi Jurasz. Całość poprowadziła - oczywiście mówiąc gwarą górali śląskich - Aneta Legierska z Istebnej, a kolędowanie w wykonaniu beskidzkich górali zakończyło cały bogaty cykl tegorocznych adoracji przy żłóbku w monumentalnej szopce w panewnickiej bazylice. Tego wieczoru bazylikę wypełniły tłumy wiernych z całego Śląska.
Przed koncertem Eucharystię w intencji szczęśliwej odbudowy kościoła i parafii na Stecówce odprawił bielsko-żywiecki bp senior Tadeusz Rakoczy, który przypomniał burzliwe dzieje tej drewnianej świątyni, zbudowanej wbrew zakazom komunistycznych władz, za to z czystej miłości górali do Matki Bożej. I to opiece MB Fatimskiej, patronki parafii, zawierzał całe dzieło odbudowy. Już podczas liturgii górale zaśpiewali i zagrali. Potem bp Rakoczy usiadł z wiernym i i zaczęła się prawdziwa muzyczna uczta.
Gości z Beskidów witał o. Alan, franciszkanin urodzony w Żabnicy koło Węgierskiej Górki, a od 2004 roku proboszcz i kustosz panewnickiej bazyliki św. Ludwika Króla i Wniebowzięcia NMP. Od razu zapowiadał, że to wydarzenie, które przejdzie do historii Panewnik. - Kiedy spłonął kościół, nastąpił wielki dramat. Ale Pan Bóg z największego nawet zła potrafi wyprowadzić wielkie dobro. Tym dobrem jest dzisiaj niewątpliwie wielkie zjednoczenie serc górali i Ślązaków - i ono przejdzie do historii - podkreślał, dziękując za obecność "pierwszego górala diecezji bielsko-żywieckiej - biskupa Rakoczego - za modlitwę.
- Sprawa Stecówki jest mi szczególnie bliska, bo to przecież moje rodzinne strony i chętnie włączyłem się w tą akcję. Wspieram wszystkie inicjatywy podejmowane przez górali, którzy również w tej świątyni są częstymi bywalcami. A to, co pokazali tu dzisiaj, było wspaniałe i trudno znaleźć słowa, by wyrazić, co tu dzisiaj wszyscy czujemy - mówił o. Alan Rusek już po koncercie.
Z góralskim graniem - i sercem na dłoni
Wstępem do wspólnego kolędowania był popis gry na listku - w wykonaniu niezwykłego beskidzkiego multinstrumentalisty Józefa Brody z Istebnej. O tym, że to spotkanie jest już początkiem odbudowy spalonego kościoła i odzyskania perły Beskidów mówiła Aneta Legierska, a z każdym dźwiękiem góralskich pastorałek i preludiów wykonywanych przez Józefa Skrzeka rosła radość i nadzieja. A publiczność oprócz pięknych głosów i talentów muzyków mogła też podziwiać grę na starych instrumentach: na rogu, gajdach, heligonce...