Domowy Kościół. – Do Józefa Bóg przyszedł we śnie. A on się nie zastanawiał, czy to był sen, czy nie sen. Miał pewność. Był mężczyzną konkretnym – wstał i zrobił, co mu Pan polecił. Maryja pozwoliła mu być decyzyjnym w domu. I o to w małżeństwie chodzi! – mówią Anita i Krzysztof.
Kiedy usłyszałam hasło: „Nie mów do mnie: misiu, mów do mnie: tygrysie!” – wiedziałam, że to mój Krzysiek – opowiada Anita Tyrybon. – Na rekolekcjach dla małżeństw dostaliśmy takie zadanie, że dana para miała się rozpoznać po konkretnych rodzinnych hasłach. U nas ten tekst kabaretu „Potem” łapie każdy. Albo innym razem – usłyszałam w słuchawce: „Kochanie, to ja”. – Popatrzyłam z niedowierzaniem i pytam: „Maciek...?”. A kolega Krzyśka: „Eee, myślałem, że dasz się nabrać, że mąż dzwoni”. To ja mu, że mąż tak nigdy do mnie nie mówi... Nie ze mną takie numery. Bo my znamy się już dobrze. – Bo to jest moja Anusia, a nie żadne słoneczko czy kochanie. Nie Anita – bo „ani ta, ani tamta”, ale Ania – śmieje się Krzysztof. Mieszkają w Andrychowie. Są małżeństwem od 24 lat. Od 20 lat w Domowym Kościele. W tym roku zostali parą diecezjalną – małżonkami odpowiedzialnymi za całą wspólnotę oazy rodzin na Podbeskidziu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.