- Mam standardowe wyposażenie ojca: miłość i odpowiedzialność. I dlatego tu jestem - mówił na cieszyńskim rynku Bertrand Bisch, jeden z inicjatorów pierwszego marszu w obronie rodziny i życia w tym mieście.
"Rodzina = Dobra Marka" - transparent z takim hasłem nieśli na czele I Chrześcijańskiego Marszu dla Życia i Rodziny w Cieszynie jego uczestnicy.
- W najśmielszych marzeniach nie wyobrażaliśmy sobie, że ten pierwszy marsz przybierze takie rozmiary - mówią ojcowie i mężowie ze Wspólnoty Mężczyzn w Modlitwie "Nikodem" w Cieszynie. - Nas, kilkunastu mężów i ojców, oddało całą tę sprawę Panu Bogu. Z naszej strony zrobiliśmy wszystko, co byliśmy w stanie zrobić i co widzimy? Prawdziwą rzeszę ludzi - dzieci w wózkach, te trochę starsze, dzielnie maszerujące samodzielnie, mnóstwo młodzieży, dorosłych i starszych. Są z nami księża, zakonnicy, siostry zakonne, parlamentarzyści. Nie przyciągnęliśmy ich naszą siłą i naszą mocą, bo takiej nie mamy. Wierzymy, że to siła Ducha Świętego!
Sposób na niską temperaturę na marszu? Stanąć blisko siebie w grupie gorących serc! Urszula Rogólska /GN Ponad 1000 cieszyniaków i ich gości z różnych stron Podbeskidzia przyjechało na ten pierwszy marsz. Chcieli zamanifestować swoje przywiązanie do wartości rodziny i małżeństwa oraz prawa do życia.
Chcieli przypomnieć, że każde dziecko ma prawo do miłości ojca i matki. Tłumaczyli, że marsz nie jest demonstracją przeciwko komukolwiek. Był świętowaniem, autentycznie radosnym, kolorowym, pochodem ludzi, którzy - jak mówił o. Symplicjusz Sobczyk OFM, duchowy opiekun mężczyzn "Nikodema" - w swoim życiu Jezusa ustanowili fundamentem życia osobistego i rodzinnego.
Zaczęli przed południem w kościele św. Krzyża od modlitwy przed Najświętszym Sakramentem i powierzeniu się opiece Matki Bożej w dniu Jej święta. Następnie przeszli na cieszyński rynek, gdzie wysłuchali pozdrowienia biskupa Tadeusza Rakoczego, ordynariusza bielsko-żywieckiego oraz listu biskupa o świętości rodziny i jej roli w społeczeństwie. List przeczytał dziekan cieszyński ks. Stefan Sputek.
Maluchy zmęczone, ale na szczęście są ręce rodziców Urszula Rogólska /GN Świadectwo z tegorocznych wielkich marszów dla rodziny we Francji przedstawił Bertrand Bisch, jeden z mężczyzn "Nikodema", działacz pro life. Mówił o prawodawstwie Francji i zmianach, jakie zaszły w nim w ciągu ostatnich kilku lat. Dziś dopuszcza ono tzw. małżeństwa homoseksualne, akceptuje i propaguje ideologię gender. A francuski rząd całkowicie zignorował manifestacje ponad 1,3 mln obywateli.
- Tak jak metropolita Paryża kard. Andre Vingt-Trois pytam: kto się zastanawia nad prawem dziecka do miłości ojca i matki? Wobec takiego kierunku, w jakim zmierza społeczeństwo muszę powiedzieć tak jak kiedyś kard. Wyszyński - non possumus. Nie możemy tego po cichu zaakceptować. Dokładnie z tego powodu jesteśmy dziś tutaj - żeby ludzie zaczęli się zastanawiać - mówił dobitnie Bertrand Bisch.
Poloneza można zatańczyć całą rodziną - i to z wózkiem! Urszula Rogólska /GN Nim uczestnicy marszu wyruszyli na ulice miasta, odtańczyli na rynku poloneza. Było ich tak wielu, że ledwo mieścili się na placu!
W drodze do pięciu stacji, przy których słuchali świadectw obrońców życia, modlili się, śpiewali "Nie lękajcie się!" i pieśni uwielbienia, które pozwalały się rozgrzać zmarzniętym. Nikt nie rezygnował z przemarszu, a liczba jego uczestników rosła, bo maszerujący zapraszali przechodniów!
Pochód różowych szalików (miały je założone panie) i niebieskich (panowie) zakończył się na dziedzińcu kaplicy i klasztoru sióstr boromeuszek. A organizatorzy zaprosili wszystkich na następny. - Na pewno zorganizujemy go, kiedy będzie już cieplej - uśmiechał się o. Symplicjusz.
O marszu także w tekście: W Cieszynie ruszyła parada życia.
I Chrześcijański Marsz w Obronie Życia i Rodziny w Cieszynie 8.12.2013
VideoPasja