Uroczystości związane ze wspomnieniem 66. rocznicy tragicznej śmierci kpt. Henryka Flamego - "Bartka", rozpoczęły się Eucharystią w kościele św. Katarzyny w Czechowicach-Dziedzicach.
Ofiarowano ją w intencji dowódcy zgrupowania Narodowych Sił Zbrojnych w Beskidach, zamordowanego przez funkcjonariusza milicji 1 grudnia 1947 r., a także jego pomordowanych przez UB podkomendnych.
- Chcemy pamiętać o żołnierzach Narodowych Sił Zbrojnych i o zamordowanym 66 lat temu dowódcy zgrupowania VII Okręgu NSZ - kapitanie Henryku Flame. Trzeba wspomnieć wszystkich zamordowanych, również siłami polskich instytucji, służb bezpieczeństwa pozostających na usługach systemu przyniesionego ze Wschodu. Trzeba ich przynajmniej przypominać przed Bogiem i historią, aby nie zamazywać prawdy o naszej przeszłości. Modlimy się za kombatantów, którzy przez lata byli szkalowani i prześladowani za wierność marzeniom o Polsce niepodległej - mówili uczestnicy Mszy Świętej odprawionej w intencji "Bartka" i jego żołnierzy. Eucharystii przewodniczył ks. kan. Andrzej Zelek, a homilię wygłosił ks. Marek Kulig ze Skoczowa.
Po Mszy Świętej, zakończonej uroczystą modlitwą Narodowych Sił Zbrojnych, delegacje Związku Żołnierzy NSZ wraz z pocztami sztandarowymi przemaszerowały na cmentarz parafialny. Na grobie "Bartka" złożone zostały kwiaty i znicze, a Władysław Sanetra, prezes zarządu podbeskidzkiego ZŻ NSZ poprowadził modlitwę za jego duszę. - Niech pamięć, którą chcemy mu poświęcić, odbije w naszych sercach piętno tych wartości, którym on zawsze był wierny. Te wartości to Bóg, honor i ojczyzna - mówił Władysław Sanetra.
Nazywany dziś "królem Podbeskidzia" Henryk Flame był żołnierzem. Jako pilot uczestniczył w wojnie obronnej w 1939 roku. Po ucieczce z niewoli, a potem po uwolnieniu przez rodzinę z obozu, działał jako konspirator we współpracy z Armią Krajową, a następnie z Narodowymi Siłami Zbrojnymi. Po przejściu frontu w 1945 r. i krótkim okresie jawnych działań, od maja 1945 r. do lutego 1947 r. dowodził największym zgrupowaniem niepodległościowym na terenie Śląska Cieszyńskiego i Żywiecczyzny.
Pod jego dowództwem w szczytowym okresie działało ponad 300 dobrze uzbrojonych i umundurowanych żołnierzy. Do akcji najbardziej spektakularnych, a ważnych dla podniesienia stanu ducha, należała defilada oddziałów NSZ 3 maja 1946 r. w Wiśle. Wcześniej opanowane i unieszkodliwione zostały okoliczne posterunki MO. Kilka miesięcy później, po prowokacji agentów Urzędu Bezpieczeństwa, pod pozorem przerzutu oddziałów na Ziemie Zachodnie, większość żołnierzy "Bartka" została zamordowana. Do dziś nie znaleziono ich grobów.
Sam "Bartek" w lutym 1947 r. podjął decyzję o ujawnieniu. 1 grudnia 1947 w Zabrzegu strzałem w plecy zabił go funkcjonariusz milicji Rudolf Dadak, który nigdy nie został ukarany za tę zbrodnię.