- Chciałam, żeby to była książka o nadziei, o tym, że "świat nie jest taki zły" - mówi Małgorzata Kunicka, autorka książki o ludziach spotkanych na drodze pieszej pielgrzymki z Bielska do Santiago de Compostela.
Małgosia tłumaczy: - Pan Bóg nas nigdy nie zostawił. Kiedy na początku drogi myślałyśmy, że zostawiłyśmy już wszystko, czego na pewno nie będziemy potrzebować, On nam pokazywał, co jeszcze jest zbędne... Zawsze nas tak pokierował, że udawało się nam znaleźć nocleg, że miałyśmy co jeść.
Ty mnie poprowadź
Tytuł książki nawiązuje do wiersza bł. Johna Henry’ego kard. Newmana:
Prowadź mnie światło łagodne
Wśród otaczających mnie ciemności.
Ty mnie poprowadź.
Noc jest ciemna, a ja jestem daleko od domu.
Ty mnie prowadź.
Strzeż moich kroków.
Nie proszę by widzieć daleki horyzont.
Jeden krok mi wystarczy,
- Człowiek chciałby wiedzieć dużo do przodu, martwimy się o przyszłość. A tak naprawdę, wystarczy wiedzieć co przyniesie ten jeden krok - mówi Małgosia. - Kiedy beztrosko wychodziłyśmy, w Czeskim Cieszynie pomyślałam: gdzie tam jeszcze to Santiago?! Po ludzku to szaleństwo! Nawet nie wiemy dokładnie którędy mamy iść. Ale z każdym dniem uczyłam się: interesuje nas dzisiaj - tyle wystarczy. Na takiej pielgrzymce naprawdę można odczuć, że Pan Bóg daje tyle, ile trzeba. Każdego dnia lądowałyśmy na zerze - wszystko miałyśmy dane na ten konkretny dzień i kropka. Kładłyśmy się oprane, najedzone i myślałyśmy, jak to się stało, skoro rano nie miałyśmy nic. I tak codziennie. Czułam się jakbym 87 razy wygrała w totolotka! Byłyśmy w miejscach, w które pewnie nigdy byśmy nie trafiły. Nie miałyśmy grosza przy duszy, a spałyśmy tam, gdzie na pewno byśmy nigdy nie spały - jak choćby w hotelu w Monte Carlo. Pan Bóg prowadził nas do celu, pozwalał spotykać ludzi, którzy wyciągali do nas pomocną dłoń.
Ot tak, prosto ze szlaku
By poznać historię o Monte Carlo i dziesiątki innych, trzeba sięgnąć po książkę. Opowiadań, które najmocniej tkwią w sercu autorki, jest kilka. Ot, choćby to o spotkaniu z Holendrami w Prowansji. - Mieszkają pół roku w Holandii, pół w Prowansji. Spotkanie specyficzne... Bo Holandia kojarzy się nam stereotypowo: z wolnością wywróconą do góry nogami. Do domu tego starszego małżeństwa weszłyśmy - ot tak, prosto ze szlaku - żeby zapytać o drogę. Wywiązała się przy tym rozmowa i... zostałyśmy u nich na noc.
80-letni pan Nicolas nie mógł zrozumieć tego, że my tak idziemy... Cały wieczór mocno przeżywał, jak to się stało, że akurat "przypadkiem", do nich zaszłyśmy.... A Pan Bóg tak różnie ludzi stawia na ich drogach... Kiedy się żegnaliśmy, pobłogosławił nas... Ze wzruszeniem wspominam tę chwilę...
Spotkanie z Małgosią i Klaudią tak zapadło w serca Holendrom, że zaczęli się szczegółowo interesować Camino. Przywiesili jakubową muszlę na ogrodzeniu swojego domu i... zapraszają wędrujących tamtędy pielgrzymów do siebie. Utrzymują z Polkami stały kontakt.