Różaniec żyje w Beskidach

Bielski kościół Serca Jezusowego wypełnili modlący się na Różańcu.

Nie było przy tym zaśnięć w Panu, błogosławieństwa olejku czy soli, modlitwy o uzdrowienie, a spontaniczne okrzyki „Alleluja” z energicznym unoszeniem rąk zastąpiło powściągliwe przesuwanie w palcach tanich koralików z drewna lub plastiku, w rytm Pozdrowienia Anielskiego.

Mimo to, a może właśnie dlatego uważam, że Różaniec bynajmniej się nie zestarzał, nie przeterminował się, że inne rodzaje nabożeństwa lub ewangelizacji są lepsze, bądź skuteczniejsze. Wszystko jest dziś Kościołowi potrzebne.

Proponuję spojrzeć na Kościół jak na drzewo: korzeń, to Chrystus, pień - Kościół powszechny, gałęzie - to Kościoły lokalne, diecezjalne, gałązki zaś to wspólnoty i ludzie. Znakiem żywotności drzewa jest pojawianie się rocznych przyrostów, zielonych świeżynek. Ale takie świeże gałązki mogą się urodzić tylko dzięki temu, że istnieje korzeń, pień i starsze gałęzie. A więc spotkanie Żywego Różańca, to święto tradycyjnej, wiekowej już części Kościoła, z której wyrasta praktyka i oryginalność Nowej Ewangelizacji.

Cieszę się, że Kościół jest tak różnorodny, tak bogaty w praktykę modlitwy i przeżywania wiary. Trochę się tylko boję, czy potrafimy należycie docenić te tradycyjne, odwieczne formy pobożności, nie widowiskowe, nie rzucające się w oczy, przeżywane w zaciszu domowym, be których nie byłoby ani zaśnięć w Panu, ani ewangelizacji na górach czy ulicach, ani - w ogóle - Kościoła.
 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..