Patron nie daje gwarancji powodzenia, ale uświadamia słabość żyjących.
Wilamowice mają własnego patrona: pochodzącego stąd św. Józefa Bilczewskiego, arcybiskupa Lwowa. Głośno zrobiło się o nim kilkanaście lat temu, przy okazji procesu kanonicznego, a potem beatyfikacji i kanonizacji.
Zastanawiam się, czy ogłoszenie w sierpniu patronem Oświęcimia św. Jana Bosko, a teraz to samo w odniesieniu do św. Józefa Bilczewskiego i Wilamowic zapowiada jakiś nowy trend w rodzimym Kościele lub duchową modę i czy w XXI wieku taka praktyka nie trąci myszką. Mamy na przykład w pobliżu aż cztery kościoły pod wezwaniem św. Urbana: w Hecznarowicach, Brzeszczach, Kobiernicach i Roczynach. Tradycja utrzymuje, iż są one śladem historii sprzed kilku wieków: podobno potężne burze z gradem doszczętnie zniszczyły uprawy i przyniosły klęskę głodu w całej okolicy, z wyjątkiem tych właśnie miejscowości. Ich mieszkańcy cudowne ocalenie zasiewów przypisali patronowi od gradobicia - św. Urbanowi - a swoją wdzięczność wyrazili w budowie dedykowanych mu świątyń.
Wilamowicki patronat nie wyraża wdzięczności za jakiś jednostkowy cud, dokonany za sprawą świętego arcybiskupa. Myślę, że jest raczej wyrazem żywej pamięci o nim oraz pobożności zbudowanej na przykładzie jego życia. Ale patronat nad miastem działa w obie strony: mieszkańcy Wilamowic są dumni ze św. Józefa Bilczewskiego, pozostaje natomiast kwestią otwartą, czy św. Józef Bilczewski jest dumny z mieszkańców Wilamowic.
I tu z pomocą przychodzi samo zjawisko patronatu. W starożytnym Rzymie oznaczał on bowiem dziedziczną funkcję wybranych patrycjuszy, których obowiązkiem była opieka nad wyzwolonymi niewolnikami. Niewola miała złe i dobre strony: ograniczenie wolności wiązało się też z opieką ze strony właściciela i wynikającą z niej nawet pewna beztroską o jedzenie i dach nad głową. Uwolnienie od służby oznaczało też konieczność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych we własnym zakresie. I tu u byłych niewolników pojawiała się pewna bezradność, której patron miał zaradzić. Ustanowić św. Józefa Bilczewskiego patronem Wilamowic, to znaczy tyle, co uznać swoją małość, bezradność, bezsilność, to znak wielkiej, godnej uznania pokory: sami z siebie nic uczynić nie możemy. I to jest pierwszy powód do dumy z rodaków dla św. Józefa Bilczewskiego.