Genowefa Hankus i Marianna Rajska z Bielska-Białej i Władysława Skotnicka z Czechowic- Dziedzic: - Urzeka nas gościnność na trasie.
Idzie się nam super! Aż trudno wyrazić słowami jak tu, na pielgrzymce do Łagiewnik jest. To po prostu trzeba przeżyć.
Jesteśmy takimi trochę początkującymi pątniczkami - bo wcześniej byłyśmy tylko raz, dwa lub trzy razy na Jasnej Górze. Dzieci mamy odchowane i są już na swoim, więc dopiero teraz mogłyśmy zacząć chodzić. Ale widzimy, że to jest jak narkotyk - jak uzależnienie! Jak się połknie tego bakcyla, to nie sposób nie iść znowu.
Mija dziś trzeci dzień i to, co nas tak bardzo urzeka, to gościnność naszych gospodarzy na całej trasie. To taka prawdziwa miłość okazywana drugiemu człowiekowi - suto zastawiają stoły, raczą nas pysznościami. Czujemy się jak w hotelu najwyższej klasy. Jesteśmy im bardzo wdzięczni i cały czas pamiętamy o nich na trasie.
Dziś od rana jest trochę trudniej, bo bardzo pada deszcz, ale modlitwa dodaje sił. Nikt z nas tu nie jest sam, każdy ma obok brata albo siostrę. Jakby jedna osoba szła w taką drogę, to daleko nie zajdzie. Grupa mobilizuje.
Idziemy do Łagiewnik, do Bożego Miłosierdzia. Bo Ono pokazuje nam co nas czeka, kiedy tutaj to wszystko się skończy. Bo to tylko przedsionek nieba. Myślimy o tym czasie, który kiedyś przyjdzie z wielką nadzieją. Tu jest przedsionek tego, co nas tam czeka.