Maria Chmura i Ewa Kiszczak z Roczyn od lat chodzą na Jasna Górę. Ale nie mogło ich zabraknąć też na pierwszej pielgrzymce do Łagiewnik.
Od lat chodzimy na Jasną Górę z pielgrzymką andrychowską, a wiadomość o pieszej pielgrzymce przyniosłyśmy do pracy równocześnie tego samego ranka. "No to idziemy!" - postanowiłyśmy od razu. A w sierpniu - jeśli Pan Bóg pozwoli - znów pójdziemy na Jasną Górę. Piesze wędrowanie wciąga. Bo to takie niesamowite rekolekcje - człowiek ma szansę oderwać się od tego, co go pochłania na co dzień, i zacząć myśleć o czymś zupełnie innym. To takie przeniesienie się w czasie do lepszej rzeczywistości.
Zawsze są osobiste intencje, które chce się nieść - podziękowania i prośby. Teraz niesiemy je, powierzając wszystko Bożemu Miłosierdziu.
Idziemy z taką małą niepewnością - jak to będzie. Byłyśmy przyzwyczajone do naszej andrychowskiej grupy, jej przewodnika, zwyczajów. Tu poznajemy nową rzeczywistość i to też bardzo ważne. Wszyscy tu idziemy z myślą o Bożym Miłosierdziu, które jest... wszystkim, co w naszym życiu najważniejsze.
Jesteśmy w grupie, której patronuje bł. Jan Paweł II. Ktoś żartował, że idziemy z Papieżem. To też dla nas ważne - bo to przecież Papież wprowadził Święto Bożego Miłosierdzia i był wielkim orędownikiem rozpowszechniania prawdy o Bożym Miłosierdziu.