Benedykt XVI odcisnął swoje ślady na beskidzkiej ziemi.
O beskidzkich śladach Jana Pawła II można pisać książki. Śladów Benedykta XVI uzbierałoby się pewnie mniej. Ale dla mnie są i tak ważne.
Kiedy po decyzji o rezygnacji Benedykta XVI większość ludzi mediów i Kościoła myśli o tym, co przyniesie przyszłość, ja spokojnie oglądam się za siebie. Najpierw przypomina mi się wizyta Papieża w byłym KL Auschwitz-Birkenau. Trwała 90 minut. Ale – jak się wówczas mówiło – była najważniejszą częścią pielgrzymki do Polski. Kiedy jego orszak dotarł do Brzezinki, zrobiło się dziwnie cicho. – W tej ciszy chylimy czoło przed niezliczoną rzeszą ludzi, którzy tu cierpieli i zostali zamordowani. Cisza ta jest jednak głośnym wołaniem o przebaczenie i pojednanie – powiedział Benedykt XVI.
Będziemy nosić w sercach pamięć jego pontyfikatu także ze względu na kanonizację naszego rodaka św. abp. Józefa Bilczewskiego z Wilamowic. Datę jego wyniesienia na ołtarze wyznaczył jeszcze Jan Paweł II, ale tej uroczystości nie dożył. W jego imieniu i następstwie papież Benedykt kanonizował świętego arcybiskupa Lwowa.
Jeszcze jeden, żywy ślad papieski, personalny: 22 października 2011 roku, w pierwszy raz obchodzone w kościele wspomnienie bł. Jana Pawła II, Benedykt XVI mianował biskupem pomocniczym diecezji bielsko-żywieckiej ks. dr. Piotra Gregera. Akurat w dniu ogłoszenia rezygnacji z Katedry św. Piotra bp Greger odprawiał Mszę św. w Beskidzkim Centrum Onkologii – żeby uczcić Światowy Dzień Chorego.
– Papież wybrał ten dzień na ogłoszenie swojej decyzji nieprzypadkowo – pomyślałem sobie. – W Dzień Chorego, w rocznicę objawień w Lourdes, papież z odwagą i szczerością stanął w jednym szeregu z tysiącami, milionami ludzi chorych, osłabionych, cierpiących i mówiąc: „Rezygnuję”, powiedział: „Jestem jednym z was”. Wielki człowiek, który swoje ślady odcisnął też na beskidzkiej ziemi.