Zainicjowany przez ks. Tomasza Srokę, wikariusza parafii św. Jakuba w Rzykach parafialny teatr przygotował już trzecią premierę. I odniósł kolejny sukces, bo jasełka oklaskiwały już tłumy widzów, także spoza parafii.
- Do realizacji wykorzystaliśmy teksty przedwojennych jasełek jezuickich, uzupełnione o elementy innych utworów, a także wzbogacone o lokalne odniesienia. Te ostatnie to zasługa tutejszego polonisty - Krzysztofa Paczyńskiego - mówi ks. Tomasz Sroka, inicjator wystawienia jasełek i reżyser przedstawienia. – Od kilkudziesięciu lat takich jasełek, w których wystąpiliby dorośli, u nas nie było – podkreślają z uznaniem wierni z parafii św. Jakuba z Rzyk.
Teatrem ks. Tomasz zainteresował ich dwa lata temu. Wystawili wtedy sztukę „Dzień gniewu” Romana Brandstaettera. W następnym roku przygotowali z ks. Sroką „Gościa oczekiwanego” według Zofii Kossak, a w tym roku jasełka. Kiedy grali po raz pierwszy, wątpili, czy ktoś przyjdzie. A gdy sztuka okazała się sukcesem i dostali owację na stojąco – przestali się bać teatru.
– Jedno z przedstawień „Gościa oczekiwanego” obejrzały członkinie z zaprzyjaźnionych Kół Gospodyń Wiejskich z całej okolicy – wspomina Zofia Moskwik, sołtys w Rzykach. – Tak im się spodobało, że musieliśmy obiecać zaproszenie na kolejną sztukę. Więc na jasełkach też były obecne. Mimo śnieżycy chciało im się do Rzyk przyjechać! Myślimy teraz, żeby te jasełka pokazać także w innych miejscowościach. Trochę trudno będzie poradzić sobie z przewiezieniem dekoracji, ale bardzo byśmy chcieli, żeby te jasełka zobaczyli też inni. Jesteśmy wdzięczni ks. Tomaszowi, że zapoczątkował ten nasz teatr.
Jedna drużyna
Przygotowania do jasełek trwały trzy miesiące. Odbyło się 18 prób, które trwały łącznie ponad 50 godzin. - Spędzonych w nieogrzewanej sali w remizie – dopowiadają ze śmiechem aktorzy, zaznaczając, że nie było żadnych kłopotów z frekwencją i starali się zawsze sumiennie uczestniczyć. - Zawsze po premierze jest radość, ale potem tych prób brakuje – przyznają.
Podczas spektaklu zajrzałam za kulisy. Herod w skupieniu jeszcze powtarzał rolę, a drużyny białych i czarnych - czyli występujące w przerwach zespoły aniołów i diabłów - w świetnej komitywie przygotowywały się do kolejnej prezentacji. Najmłodsi pastuszkowie w świetnej komitywie z dorosłymi przygotowywali się do finałowej sceny - w betlejemskiej szopie. Atmosfera za kulisami świetnie przekładała się na dobrą współpracę aktorów na scenie. Nawet, gdy był to anielsko-diabelski bój z użyciem bokserskich rękawic...
Z łapanki pod kościołem
- Kogo złapię pod kościołem, tego namawiam do grania. I na ogół się zgadzają. Co ciekawe, bardziej chętni okazują się panowie – śmieje się ks. Tomasz
- Wystarczy spojrzeć na przedział wiekowy aktorów: najmłodsi mają sześć, a najstarsi – ponad sześćdziesiąt lat. Widać, że Ksiądz naprawdę obserwował i proponował konkretnym osobom role – podkreśla Krzysztof Paczyński, miejscowy polonista. Przyznaje, że kiedy w pierwszym przedstawieniu dostał rolę esesmana, sam miał opory, ale zagrał. I został w zespole.
- My też jesteśmy w grupie od początku – mówią z dumą jasełkowi Trzej Królowie: Kazimierz Pająk, Marcin Cibor, Jan Sordyl.
Marcin Cibor jest w Rzykach kościelnym i szafarzem Eucharystii, a w sztukach ks. Tomasza: zakonnikiem, politykiem i królem. – Bardzo ważna w naszych przedstawieniach jest wewnętrzna integracja całej parafii. Dziś stanęło na scenie ponad 50 osób, ale wiele nam pomaga, a jeszcze więcej – ogląda i oklaskuje – mówi Marcin Cibor.
- Mam ogromną satysfakcję, że mogłem uczestniczyć w takim przedstawieniu i zrobić coś dla innych – mówi Kazimierz Pająk, pracownik Urzędu Miejskiego w Andrychowie. Dla Jana Sordyna, emeryta, również najważniejsze jest, że może dać coś z siebie dla społeczeństwa.
- Myślę, że ważne jest to, że dorośli aktorzy dają przykład młodym. Ważne są słowa papieskiego nauczania bł. Jana Pawła II, które na próbach często przypomina nam ks. Tomasz. I to, że każdą próbę zaczynamy od modlitwy – uważa Barbara Żydek, zawodowo związana z reklamą, a w jasełkach na czele drużyny dobra – jako Anioł. – Nasza anielska ekipa zwyciężyła – i mam nadzieję, że w życiu też tak będzie – dodaje pani Barbara.