Kiedyś przebierali się wszyscy. Dziś chodzą tylko nieliczni, ale tych prawdziwych znaleźć można jedynie w zespole regionalnym „Istebna”.
Do Istebnej nie przyjeżdża Mikołaj na saniach zaprzężonych w gadające renifery i śmieszne elfy. Dlaczego? Bo górale mają swoją własną tradycję, która dzięki zespołowi przetrwała do dziś. I tak wieczorem 6 grudnia, od domu do domu chodzą tzw. „mikołaje”. Kiedyś chodzili po to, być coś zarobić, czasem popsuć i objeść gospodarzy z dobroci. Dziś chodzą, by przypomnieć mieszkańcom o dawnych zwyczajach, a przy tym dobrze się bawić.
- Chodzenie „po mikołajach” jest dla nas formą rozrywki i kultywowania tradycji dawnych górali wołoskich. Nie wiadomo kiedy rozpoczął się zwyczaj, wiadomo jednak, że jest on znany tylko na terenie Trójwsi (Istebnej, Jaworzynki i Koniakowa). My, jak zespół „Istebna”, chodzimy już po raz piąty. Tym razem odwiedzamy Istebną, a dokładnie przysiółek Andziołówka – mówi kierownik zespołu Tadek Papierzyński. „Mikołaje” tworzą dwie grupy: biołych i czornych. Przewodnikiem wszystkich jest wojok. To on wskazuje do jakiego domu pójść i kogo kiedy do niego wpuścić. Wizyty w domu wyglądają podobnie, ale teksty poszczególnych przebierańców to czysta improwizacja młodych z zespołu. Najpierw wojok do domu wpuszcza czornych. W tym gronie znaleźć można misie, muzykantów i diabły.
- My są misiami. Kludzi nas medula i naszym zadaniym jest kulać się po chałpie – mówi Łucja w stroju niedźwiedzia. Czorni krzyczą, przewracają stołki, śmiecą, psocą, śpiewają i grają. Zaraz po nich wchodzą bioli. Lekarz uzdrawia chorych, murarz zajmuje się niedociągnięciami w budownictwie, masorz (rzeźnik) szuka zwierząt do uboju, młoda para prosi o rady na życie małżeńskie, a ubrani w stroje góralskie częstują suszonymi owocami.
- Jo chodzym i podlyczom ludzi – mówiła Hanka w stroju lekarza. - A jo sprawdzom dokumenty na drzewo. Czy w chałpie jest wszystko w porządku. A jak ni, to wypisujym mandaty – dodaje leśniczy Janek.
Po biołych dom nawiedza ksiądz wikary z ministrantami. - Ksiądz chodzi i spowiado. Rozgrzeszyni dowo. Święci dom. To tako przedwczesno kolynda. – tłumaczy odgrywający tę rolę Józek.
Po wikarym przychodzi czas na biskupa Mikołaja. Po nim wchodzi jeszcze tzn. cygonka i próbuje sprzedać gospodarzom coś, co wcześniej znalazła u nich w domu albo na podwórku. I tak mieszkańcom popycha się ich własne kury, owce, rowery, zabawki…
– Zbirom na dziecko. Podziwejcie się jaki jest borok mały - mówi odgrywający tę rolę Szymon. Wśród przebierańców nie brakuje też śmierci z kosą i aniołów z nieba. Co ciekawe, role męskie odgrywają dziewczyny, a żeńskie – chłopaki. Jest wesoło nie tylko w domach, ale także podczas wędrówki, bo młodzi w role wczuwają się cały czas
- Zawsze nas to bardzo cieszy jak przychodzimy do domów i słyszymy: „To są prawdziwi mikołaje, tak właśnie było lata temu" – komentował Tadek, który oczywiście, jako kierownik przybrał najważniejszą rolę – świętego Mikołaja.