Nie przeszkadzał im mróz. Jedenastka zawodników Katolickiego Ośrodka Wychowania i Terapii Młodzieży „Nadzieja", odważnie stanęła w towarzyskim meczu na przeciwko piłkarzy BKS Stal Bielsko-Biała. Być może już niedługo spotkają się w jednej drużynie.
„W Nadziei jest moc, w Nadziei jest siła, bo Nadzieja nie przegrywa!!!” - zdzierały gardła dziewczyny z „Nadziei” na trybunach stadionu przy ul. Młyńskiej w Bielsku-Białej, dopingując swoich kolegów, biegających za piłką na boisku. Nie potrafiły przekrzyczeć kibiców Stali, ale zaangażowaniem na pewno im nie ustępowały.
5 grudnia wieczorem juniorzy starsi BKS Stal podejmowali na swoim boisku wychowanków „Nadziei” - ośrodka dla młodzieży uzależnionej od środków psychotropowych - narkotyków i alkoholu.
- Młodzieży do drużyny szuka się wszędzie - mówi Jarosław Kubacki, trener juniorów starszych klubu z Białej. - Wiedzieliśmy o tym ośrodku. Miałem informacje, że są tam fajni zawodnicy, którzy chcą grać. Prezes Czesław Świstak porozmawiał z ks. Józefem Walusiakiem z „Nadziei” i tak doszło do dzisiejszego spotkania.
Trener mówi, że według niego, gra w drużynie, to też dla chłopaków pomoc i szansa wyjścia na prostą. - W drużynie jest organizacja, do której trzeba się dostosować, tu też się czegoś dobrego nauczą. A może któryś z nich kiedyś powie z dumą:- „Tak, trenowałem w BKS-ie” - dodaje trener.
Jarosław Kubacki był pełen podziwu dla ambicji i determinacji chłopaków z „Nadziei”: - Grają w krótkim rękawku w mroźnych warunkach. Ja bym się chyba nie odważył - mówi. - Widać, że drużyna nie jest zgrana, ale podziwiam ich kondycję i wolę walki. Kibicom też się to podoba - a przecież ten klub ma najlepszych kibiców w mieście. Ten mecz, to przede wszystkim zabawa, ale wiem, że chłopaki obu drużyn podeszli bardzo ambicjonalnie. Wiedzieli, że jedni „szykują zęba” na drugich.
- To bardzo ważne wydarzenie dla chłopaków - mówi Adam Kasprzyk kierownik „Nadziei”. - Bardzo poważnie podeszli do tego pomysłu. Od tygodnia spotykali się na naradach, ustalali strategię gry. Niestety nie bardzo mieli gdzie teraz trenować. Ale bardzo chcieli się pokazać z jak najlepszej strony.
Wychowankowie „Nadziei” przegrali mecz 11 do 4, ale trener podkreśla jednoznacznie: - Będzie coś z tego. Wynotowałem sobie parę nazwisk. Przyjadę do ośrodka i zrobimy sobie pogawędkę. Niezależnie od tego, co mam zanotowane, nikomu nie zamykam drogi do drużyny - to od samych chłopaków zależy najwięcej.
Chłopcy z "Nadziei", którzy zagrali z BKS-em są na różnym etapie terapii w ośrodku - od dwóch tygodni do kilku miesięcy.
- Jestem przyzwyczajony do pracy z tzw. „trudną” młodzieżą - mówi trener Kubacki i uśmiecha się. - Z zawodu jestem policjantem i myślę, że dam sobie radę.