Klaudia przyszła na świat w sylwestrową noc 2006 r. Dziś mówi, że chciałaby zostać baletnicą... Potrzeba 120 tys. euro, by umocniła się nadzieja, że przetańczy jeszcze niejednego sylwestra.
Za Klaudią trudno nadążyć. Rozpiera ją energia i cały czas rozbrajająco się uśmiecha. Jednak w ciągu minionego roku i dziewczynka, i jej rodzice przeszli dramatyczną drogę.
– W listopadzie zeszłego roku Klaudię bardzo bolały kości i głowa – opowiadają Izabela i Jacek Pająkowie. – Zdiagnozowano zapalenie stawu biodrowego. Kiedy jednak bóle nie ustępowały i pojawiały się nowe objawy, z powiększonymi węzłami chłonnymi, skierowano nas do Kliniki Pediatrii, Onkologii i Hematologii Dziecięcej w Zabrzu. Rok temu, 6 grudnia poznaliśmy diagnozę: nowotwór złośliwy – neuroblastoma IV stopnia zaawansowania.
Malutki guz ulokował się w nadnerczu, ale przerzuty były już w kościach. Klaudia musiała zacząć nosić gorset ortopedyczny. Rozpoczęło się leczenie: chemioterapie, zabieg usunięcia nadnercza prawego, autoprzeszczep szpiku kostnego, radioterapia. – Przeszliśmy cały program leczenia dostępny w Polsce. Teraz Klaudusia nie ma żadnych objawów choroby i tylko 30 procent szansy na to, że nie nastąpi jej nawrót – mówią Pająkowie.