Nie zostawiaj słowa „kocham” na pogrzeb

- Dawniej nie trzeba było mówić na ten temat. Kilka pokoleń mieszkało w jednym domu. Śmierć była naturalnym procesem. Nie budziła panicznego lęku, ale respekt. Dziś musimy się uczyć jak rozmawiać, gdy w domu mamy ciężko chorego - mówiła dr Anna Byrczek podczas Dnia Otwartych Drzwi bielskiego Hospicjum św. Kamila.

- Wiele osób pamięta pewnie jeszcze takie sytuacje z własnego doświadczenia, bądź z opowieści starszych: kiedy człowiek czuł, że zbliża się do kresu swoich dni, zwoływał rodzinę, mówił o swojej ostatniej woli, załatwiał najważniejsze sprawy, których jeszcze nie dopełnił. Byli przy tym wszyscy -  i starsi, i dzieci. Dziś umieranie, rozmowa z chorym i jego najbliższym otoczeniem, to temat trudny. Musimy się uczyć jak rozmawiać, jak się komunikować - podkreślała dr Anna Byrczek, założycielka i szefowa bielskiego Hospicjum św. Kamila. W Dniu Otwartych Drzwi hospicjum, wraz z Genowefą Miką - psycholog i wolontariuszką dzieliły się własnymi doświadczeniami rozmów z osobami terminalnie chorymi i członkami ich rodzin.

Spotkanie odbyło się w siedzibie hospicjum przy salwatoriańskiej parafii NMP Królowej Polski w Bielsku-Białej. w ramach IX Ogólnopolskiej Kampanii „Hospicjum to też Życie”. W tym roku towarzyszy jej hasło: „Zdrowa rozmowa pomaga leczyć”. Uczestniczyli w nim głownie wolontariusze hospicyjni oraz członkowie rodzin chorych.

Dr Byrczek mówiła m.in. o fazach choroby i reakcjach chorego. Cierpieniu fizycznemu zazwyczaj towarzyszy także to psychiczne i duchowe - czasem poczucie bezsensu, zmarnowania życia. Chorzy na tym etapie dokonują rozliczeń ze swoim życiem, niejednokrotnie szukają usprawiedliwienia dla wielu nieodwracalnych spraw.

Prelegentki zachęcały do mówienia o swoich uczuciach. - Nierzadko dopiero na pogrzebie najbliżsi mówią, jak bardzo kochali osobę, która odeszła, jak była im bliska. Mówmy sobie o tak pięknych uczuciach za życia! Zachęcajmy siebie nawzajem do mówienia o tym, co czujemy. To ważne dla obu stron. Nie zostawiajmy samych siebie z takimi wyznaniami, kiedy bliski nam człowiek już odszedł...

O tym, jak rozmawiać z chorymi mówiła Genowefa Mika: - Nigdy nie okazujcie zniecierpliwienia, nawet jeśli chory mówi o rzeczach, które was nie interesują, kiedy się powtarza. Słuchajcie życzliwie i uważnie, nie krytykujcie. Zadawajcie pytania. Kiedy zobaczycie błysk w oku, będziecie wiedzieli, że to temat, na który na pewno będzie chciał rozmawiać... Jeśli chory nie chce mówić, spróbujcie go zachęcić by się otworzył. Ale akceptujcie też ciszę, która rodzi się w czasie rozmowy.

Zwracając się do wolontariuszy i kandydatów na nich, Genowefa Mika podkreślała, że dla wolontariusza nie mają znaczenia światopogląd, status materialny czy inteligencja chorego: - Interesuje nas tylko człowiek. Przyjmujmy i akceptujmy go takim, jakim jest. A przy tym nie bierzmy na siebie zbyt dużej odpowiedzialności. Każdy ma swój pułap wytrzymałości.

Obie wolontariuszki prosiły, by zachęcać chorych do aktywności - takiej, na jaką pozwala im stan zdrowia - powrotu do pasji czytania, szydełkowania, malowania, słuchania muzyki. Mówiły o tym, by wsłuchiwać się w prośby i marzenia chorych, by robić im nawet małe niespodzianki. - Spełniajcie ich marzenia o łyku coca-coli, o skosztowaniu sushi, o bukieciku stokrotek (nawet takim narysowanym).

A co robić, kiedy kontakt z chorym jest utrudniony, bo ten nie może mówić, nie słyszy, nie widzi? Pomogą kawałek papieru, przybory do pisania, rysunki, ilustracje wycinane z gazet, obrazujące pewne sytuacje.

Wolontariusz nie może zapominać także o członkach rodziny, którzy są z chorym całą dobę. - Rozmawiajmy o ich emocjach, przeżyciach, uczuciach. Powinniśmy dbać o to, by były to rozmowy w prawdzie. Nie zawsze rodziny chcą rozmawiać na tematy trudne, ale warto je podprowadzić na takie tory. - Naszą rolą jest pełne nadziei i wiary odprowadzanie terminalnie chorych w kochające ramiona Boga Ojca. Warto także taktownie wyczuć czy osoby chore i ich rodziny chciałyby przyjąć księdza i z nim porozmawiać o sprawach, które warto załatwić jeszcze za życia - mówiły wolontariuszki.

Prelegentki zwróciły także uwagę na dzieci w otoczeniu chorego. - Nie izolujmy ich, nie wywoźmy z domu, z powodu choroby innego członka rodziny, czasem jego mocno zmienionego wyglądu. Tłumaczmy, że to wciąż ta sama kochana osoba, jedynie zmieniona przez chorobę. Jest czas brania i czas dawania. Dzieci to doskonale rozumieją. Mamy doświadczenie wielu takich spotkań, kiedy to właśnie dzieci, którymi kiedyś opiekowali się dziadkowie, w czasie ich ciężkiej choroby chciały przebywać z nimi całą dobę - opiekować się, pomagać im.

« 1 »