Nowy numer 22/2023 Archiwum

Kościół 24 h

Cisiec. Ślady wiary są blisko, na wyciągnięcie ręki. Można na przykład pojechać na Żywiecczyznę i zobaczyć kościół zbudowany w jedną dobę – z cegieł zaprawionych wiarą.

Nikt nie napisał tego w żadnej biografii błogosławionego papieża, ale podczas każdego spotkania z proboszczem cisieckim ks. prałatem Władysławem Nowobilskim Jan Paweł II, ściskając go, uśmiechał się: „Aleśmy tam walczyli w tym Ciścu!”.

Stara piekarnia

Cisiec należał do parafii w Milówce. Ludzie mieli daleko do księdza, kościoła, salki katechetycznej i na cmentarz. Pojechali do kurii w Krakowie. Kard. Karol Wojtyła w 1971 roku posłał do Milówki ks. Władysława Nowobilskiego, kapłana z czteroletnim stażem, który od święceń pracował w Zawoi. Zaczął katechizować w prywatnym domu państwa Tondytków. Akurat była beatyfikacja ojca Kolbego. Ks. Władysław miał przeźrocza o męczenniku Auschwitz i rzutnik, pokazywał dzieciom i dorosłym, opowiadał.

Zastanawiał się, co zrobić, żeby salka była większa, żeby nie tylko katechezę w niej prowadzić, ale i Mszę świętą odprawić. Jego rodzony brat, też ksiądz, który pracował w Chochołowie, poradził mu: „U nas w parafii jest wioska Ciche. Uczy tam religii ks. Stanisław Kozioł. W niedzielę odprawia w salce Mszę św., choć można za to dostać grzywnę. Jakżeś góral i się nie boisz, to też odprawiaj.” Ksiądz Władysław nie bał się. Powiedział o tym zaufanym mieszkańcom Ciśca. Od słowa do słowa przyszło do tego, że rodzeństwo – Władysław i Maria Śleziakowie – podarowało na ten cel nieużywaną, przedwojenną piekarnię. Ludzie pojechali z prośbą o pozwolenie do kurii. Kardynał Wojtyła zgodził się i dał z kasy 90 tys. ówczesnych złotych. Ludzie uprosili inżyniera Stanisława Wiewiórę, żeby zobaczył piekarnię, czy nada się na kaplicę. Przyszedł w nocy, z latarką. Tak było bezpieczniej. „To rudera – ocenił – nie ma sensu remontować, trzeba zbudować od nowa”. Poradził, żeby dwie osoby wystąpiły o zezwolenie na budowę bliźniaczego domu mieszkalnego. Zrobi się duże fundamenty, ściany, a w środku „zapomni się” o kilku ścianach działowych i kaplica będzie. Rodzeństwo Śleziaków rozpoczęło starania o budowę „bliźniaka”. W maju 1972 roku ruszyły wykopy. Ale w lipcu skończyły się pieniądze. Nie można było zbierać ofiar wśród wiernych, bo o wszystkim wiedziało tylko kilkoro wtajemniczonych. A i tak władze wpadły na trop pobożnego spisku. Władysława Śleziaka 11 razy wzywano na przesłuchania. Próbowano zastraszyć albo przekupić. Śleziak się nie ugiął. Ks. Nowobilski dostał z kurii pożyczkę: 60 tysięcy na kontynuację prac. A władze nakazały wstrzymanie robót i rozbiórkę fundamentów.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy