Kiedy Jezus wstąpił do nieba, każdy z apostołów udał się samotnie do swojej izdebki i tam się modlił w samotności. – Oczywiście, że to nie było tak! – śmieją się Ewa, Edyta i Anna.
Czy Jezus chciał, żebyśmy w samotności przeżywali naszą wiarę? Ewa Gubała, Edyta Pietraszewska i Anna Ficoń pokazują „instrukcję” z Dziejów Apostolskich: „Wtedy wrócili do Jerozolimy z góry, zwanej Oliwną (...). Przybywszy tam weszli do sali na górze i przebywali w niej: Piotr i Jan, Jakub i Andrzej, Filip i Tomasz, Bartłomiej i Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Szymon Gorliwy, i Juda, [brat] Jakuba. Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa, i braćmi Jego”. – Uczniowie trwali razem, jednomyślnie! – mówią. – To bardzo jasna wskazówka.
„Chcemy zobaczyć Jezusa” – takie pragnienie doświadczenia obecności Jezusa w codzienności chcieli rozbudzić organizatorzy XI Tygodnia z Ewangelią. Ale jednocześnie chcieli pokazać, co robić dalej. W Bielskim Centrum Kultury, na specjalnie przygotowanych stoiskach, przedstawiciele wspólnot modlitewnych, ewangelizacyjnych i apostolskich z całej diecezji zachęcali to przyłączenia się do nich.
A Ewa, Edyta i Anna opowiadają o swoim odkryciu wspólnoty w czasie poprzednich TzE. Ewa Gubała: – Szukałam bliskości z Panem Jezusem. Prze- żywałam trudny czas. Alkoholizm męża, dom na mojej głowie – mieliśmy dwie córki, a urodziły się nam jeszcze bliźniaczki. W 2010 r. zobaczyłam plakat o TzE i projekcji filmu „The Human Experience” w kościele w Aleksandrowicach. Nigdy tam nie byłam, ale postanowiłam – jadę. Ten film mnie bardzo wzruszył. Całkiem inaczej popatrzyłam na moje problemy. Powiedziałam Jezusowi – jeśli chcesz, żebym dołączyła do wspólnoty„Miasto na Górze”, która się tu spotyka, to niech ktoś do mnie podejdzie. Ale nikt nie podszedł... Aż tu niedługo potem koleżanka zaprasza mnie na środowe spotkanie w tej wspólnocie. Nie skojarzyłam tego z TzE. Nie pojechałam. Po jakimś czasie znajomy znowu mnie zaprasza na tę środową modlitwę. Skoro zapraszają mnie już dwie osoby – muszę iść. Wtedy zaczęło się moje nowe życie... Widziałam, jak ludzie się serdecznie witali. Jezus powoli zaczął mi otwierać oczy na inną rzeczywistość. Kiedy przyszłam na tamto spotkanie, byłam zdecydowana na rozwód z mężem. Jeden z księży powiedział: poczekaj, zastanów się. To samo usłyszałam od koleżanki. Powstrzymałam się z decyzją ze względu na dzieci. A dziś... Jezus przemienił nasze życie. Kocham męża na nowo. Widzę wyraźnie, że i on sam się zmienia. Nie wyobrażam sobie życia bez wspólnoty. Ci ludzie dają mi wielkie wsparcie duchowe, ale także okazują nieocenioną pomoc w trudnościach życia codziennego.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się