- Chciałbym przez te trzy dni opowiedzieć wam o tym, jak wołać, jak na swojej pustyni stanąć, żeby On dzisiaj przyszedł. Jeśli nie dziś, to jutro, pojutrze, w Wigilię, 25, 26 czy 27 grudnia. Bo On codziennie chce przyjść tak samo - mówił o. Adam Szustak w Andrychowie.
Zaczęło się od tego, dlaczego Pan Jezus przypomina wieloryba na skuterze, potem było o jednym dniu Apostołów i Jezusa, najbardziej szczegółowo opisanym w Ewangelii i o najtrudniejszych pytaniach człowieka: Gdzie Ty jesteś, kiedy jestem na pustyni, albo wśród burz, w totalnej beznadziei i ciemności?
O. Adam Szustak, dominikanin, jeden z najbardziej znanych kaznodziejów w Polsce, rozpoczął 20 grudnia rekolekcje adwentowe w parafii św. Stanisława BM w Andrychowie. Do piątku, 22 grudnia, ojciec głosi rekolekcje na Mszach św. o 8.30 i 18.00. Po tej drugiej Mszy św. prowadzi konferencje dla dorosłych i młodzieży.
W wypełnionym po brzegi kościele podczas wieczornej Mszy św. rozpoczynającej rekolekcje, sprawowanej wraz z ks. proboszczem Janem Figurą i ks. Krzysztofem Walczakiem, pochodzącym z andrychowskiej parafii, o. Adam zaprosił do rozważania czym jest Adwent.
Wieloryb na skuterze
Zaczął od historii swojego spotkania z dziewczyną słusznych kształtów, jeżdżącej na kolorowym skuterze w północnych Indiach. Po 23 godzinach podróży pociągiem ósmą klasą - w ścisku, ze zwierzętami domowym, padnięty usiadł na dworcu. Wtedy podjechała dziewczyna z pytaniem: "No to gdzie jedziemy?". Przez kilkanaście kilometrów "dwa wieloryby" na kolorowym skuterze przemieszczały się przez miasto do celu podróży ojca Adama. Okazało się, że trzy lata temu dziewczyna wymyśliła sobie życiową misję - jeździ po mieście i kiedy zobaczy kogoś starszego, inwalidę, niepełnosprawnego - zabiera go i zawozi do celu. Za darmo.
O. Adam podczas homilii
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Kiedy sobie myślę o Adwencie, kiedy czytam Ewangelię o Janie Chrzcicielu, to jest to opowieść dokładnie o tym. Pan Jezus w Adwencie - wiem, że Pan Jezus się nie obrazi - to jest taki wieloryb na skuterze. Ktoś, kto nieustannie jeździ i patrzy kogo by tu zabrać. I szczególnie wyszukuje tych, którzy siły nie mają. On jedzie i cały czas proponuje: "Chodź, zabieram cię…". - mówił o. Szustak, tłumacząc jednocześnie historię Jana Chrzciciela, kiedy zapytano go: "Kim jesteś? Mesjaszem? Eliaszem?". Jan wtedy odpowiada: "Jam głos wołającego na pustyni". - To jest bardzo konkretne imię, które zna każdy żyd - wyjaśniał rekolekcjonista, przypominając historię Hagar i Izraela, wyrzuconych na pustynię Beer-Szeby na żądanie Sary, żony Abrahama, po narodzinach Izaaka. Głos płaczącego dziecka i jego matki usłyszał Bóg, wysyłając do nich swojego Anioła - ten wskazał Hagar studnię, dzięki której ocaleli.
Ja jestem od tych, którzy stracili nadzieję
- Kiedy żydzi słyszą: "głos wołającego na pustyni", maja jednoznaczne skojarzenia: Jan mówi: "Ja jestem prorokiem od tych, którzy stracili nadzieję. Ja jestem od tych ludzi, którzy są na środku pustyni, którzy nic nie mają i którzy wiedzą, że została im już tylko i wyłącznie śmierć". I co jeszcze mówi: "Pośród was już stoi ten, na którego czekacie". Jan nie mówi: "Ja jestem od tych, którzy nie mają nadziei i mówię: jeszcze trochę poczekajcie. On mówi: "Już jest, już przyszedł". Jan nie zwiastuje cierpliwości: jeszcze trochę poczekajcie, dacie radę. On mówi: już przyszedł. I o to chodzi w Adwencie!
Dominikanin zwrócił uwagę, że Adwent nie jest "radosnym czekaniem na Boże Narodzenie". - Co będzie za pięć dni? Mam dla was bardzo smutną wiadomość - nic nie będzie. Wieczorem 24 grudnia będzie strasznie fajna kolacja. I Msza św. - dokładnie taka sama jak dzisiaj - nie będzie żadnej różnicy - jedynie teksty inne. My nie czekamy na to, żeby On się urodził . Bo On już jest między nami. I jeśli dzisiaj, ze środka swojej pustyni zawołam z wiarą, żeby przyszedł, to przyjdzie. I możesz sobie dzisiaj zrobić Wigilię. W tym czasie chodzi o to, żeby Go spotkać. A nie żeby czekać na kolację.
Od lewej: ks. proboszcz Jan Figura, o. Adam Szustak i ks. Krzysztof Walczak
Urszula Rogólska /Foto Gość
O. Szustak tłumaczył pochodzenie słowa Adwent, które z łaciny znaczy "przyjście" - kolejny dzień Adwentu, znaczy: kolejny dzień przyjścia. - Chciałbym przez te trzy dni opowiedzieć wam o tym, jak wołać, jak na tej swojej pustyni stanąć, żeby On dzisiaj przyszedł. Jeśli nie dziś, to jutro, pojutrze, w Wigilię, 25, 26 czy 27 grudnia. Bo On codziennie chce przyjść tak samo.
Ewangelia o każdym z nas
Wieczorną konferencję o. Adam Szustak rozpoczął od odczytania fragmentu Ewangelii św. Mateusza o tym, jak po całym dniu nauczania, uzdrawiania, po rozmnożeniu chleba i ryb, Jezus wyprawił uczniów na drugi brzeg Jeziora Galilejskiego, a sam poszedł modlić się w samotności. Uczniów spotyka gwałtowna burza, a Jezus przychodzi do nich o czwartej straży nocnej.
- W tej Ewangelii z reguły wszystkich interesuje motyw spektakularnego chodzenia po wodzie. Właśnie z tego powodu nie będziemy się tym w ogóle zajmować - uśmiechał się rekolekcjonista, zaznaczając: - Jestem przekonany, że ta Ewangelia opowiada - jeśli nie o wszystkich, to - na pewno o większości z nas. Opowiada o tym, co się w nas dzieje i co chce z tym zrobić Pan Jezus.
Młodzi z Andrychowa, ale nie tylko oni, czekali na przyjazd o. A. Szustaka z rekolekcjami adwentowymi
Urszula Rogólska /Foto Gość
O. Szustak zaprosił do spojrzenia na opisane wydarzenia tego dnia z dwóch punktów widzenia: uczniów i Pana Jezusa. - Gdyby uczniowie mieli coś takiego jak notatniki albo pamiętniki, to jestem przekonany, że pod tą datą byłoby zaznaczone czerwone kółko i słowo: WRESZCIE! - mówił o. Szustak. Dlaczego? - Tego dnia rano do Pana Jezusa przyszło kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Jezus rozmnożył chleb. W Ewangelii jest napisane, że było tam 5 tys. mężczyzn - to taki żydowski sposób liczenia tłumu. Musiało więc tam być jeszcze 5 tys. ich żon, ze 2 tys. singli, każde małżeństwo miało po jednym dziecku, a najpewniej po pięcioro, sześcioro - w sumie mogło być 20-30 tys. ludzi. Św. Łukasz napisze, że Jezus uzdrowił WSZYSTKICH, którzy przyszli. Nawet nie mieli kiedy zjeść… .
- Czujecie sprawę? 30 tys. ludzi - kto tam co miał, jakiekolwiek trudności, choroby, cierpienia bolączki - cokolwiek to było - uzdrowił. Pomyślcie, jaki musiał być entuzjazm w tych ludziach. Jezus im zabrał to wszystko! Wieczorem rozmnożył te chleby i ryby, i zostało jeszcze 12 koszy ułomków. Co się wydarzyło tego wieczoru? Ewangelia pisze, że tego dnia, ten tłum po raz pierwszy chciał Go obwołać królem - mówił o. Adam, tłumacząc, że na takiego króla żydzi czekali od zawsze: króla, który będzie władcą w Izraelu, a jednocześnie władcą, który zrobi porządek na całym świecie. - To jest przełom w działalności Pana Jezusa. Do tej pory był - przepraszam za wyrażenie - takim lokalnym celebrytą - znanym jedynie w okolicznych wioskach w Galilei. Od tego momentu zacznie się droga Pana Jezusa do Jerozolimy. I On rzeczywiście zostanie królem. Będzie królował, ale z tronu, który ma na imię krzyż.