"Pielgrzymka da się lubić, pielgrzymka da się lubić - tutaj szczęście można znaleźć i nadwagę można zgubić!" - śpiewali pątnicy szóstej grupy 26. Pielgrzymki Bielsko-Żywieckiej. Każdy z pątników ma swoją budującą historię. Oto kilka z nich.
Pierwszaki po sześćdziesiątce
- Ta myśl, żeby pójść na pielgrzymkę towarzyszyła mi od jakichś 50 lat - mówi Stanisława Buczkowska z Bielska-Białej. - I praktycznie zawsze gdy pielgrzymka wychodziła, to miałam taki niedosyt, że ja nie idę. Pojawiały się różne problemy, obowiązki i zawsze brakowało tej ostatecznej motywacji. Jestem wdzięczna Opatrzności, że w tym roku nadszedł ten czas i mogę uczestniczyć w pielgrzymce. Jestem mile zaskoczona organizacją, atmosferą. A samo chodzenie wcale nie jest takie męczące. Cieszę się, że jeszcze przed 65. rokiem życia mogę pielgrzymkę odbyć, bo później to już chyba tylko w towarzystwie osoby opiekującej się mną.
Stanisława Buczkowska z Bielska-Białej i Bronisław Wojtuś z Międzyrzecza pielgrzymują w tym roku po raz pierwszy w życiu
Urszula Rogólska /Foto Gość
Jak dodaje pani Stanisława: - Co roku motywacja była coraz mocniejsza. Mam tyle spraw, za które chciałam Panu Bogu okazać wdzięczność - za okazane łaski w mojej rodzinie, za rozwiązania trudnych problemów. Te dni, to czas mojego dziękczynienia…
Pielgrzymkowym pierwszakiem jest także Bronisław Wojtuś z Międzyrzecza.
- Ja też już po sześćdziesiątce i też idę po raz pierwszy - mówi. - Chciałem podziękować Bogu za życie, za zdrowie całej rodziny; za dzieci, za wnuki. Już od dawna zamierzałem pójść na piechotę do Częstochowy. Jest zdrowie, werwa do życia - i wreszcie się udało!