Jak to jest nakarmić wszystkich pielgrzymów łagiewnickich - tak naprawdę wszystkich, co do jednego - wiedzą mieszkańcy trzech miejscowości. Wśród nich jest Wieprz koło Andrychowa!
Najpierw pierwszego dnia po południu mieszkańcy parafii Najdroższej Krwi Pana Jezusa w Kętach Podlesiu, a nazajutrz 1 maja do południa - parafii Wszystkich Świętych w Andrychowie i po południu - parafii św, Marii Magdaleny w Tomicach (już na terenie archidiecezji krakowskiej) - mieszkańcy tych trzech parafii, przez które przechodzą pątnicy bielsko-żywieckiej pielgrzymki do Łagiewnik, jako jedyni wiedzą, co to znaczy gościć na półgodzinnym postoju (dla każdej z nadchodzących grup, więc tak naprawdę nieco dłużej) - prawie 2 tysiące osób, które chce się pożywnie nakarmić i napoić.
Po raz piąty pątników gościli więc także parafianie ks. proboszcza Stefana Klajmana i wikarego ks. Piotra Wróbla z Wieprza, koordynowani po raz kolejny przez wójt Małgorzatę Chrapek. Rankiem w poniedziałek 1 maja z całą szczodrością serc zadbali, by nikt nie opuścił ich miejscowości głodny!
Dla każdego było coś pysznego i... uśmiech!
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Jest nas tu bardzo wielu, dziś na pewno ze 40 osób: chyba najwięcej z Akcji Katolickiej i Koła Gospodyń Wiejskich - mówi Grażyna Mazgaj, członkini parafialnej Akcji Katolickiej, goszcząc pątników herbatą. - Przygotowywaliśmy się od wczoraj, by dziś na wejście pielgrzymów wszystko było gotowe. Kierowała nami szefowa kuchni pani Irena Byrska, a my tylko wypełniamy jej polecenia. Mamy dla nich żurek i kwaśnicę, a do picia gorące napoje - co sobie kto zażyczy. Sami chodzimy na pielgrzymki, wiemy, jak to jest być goszczonym. Na tę pielgrzymkę niestety nie możemy iść, bo nie moglibyśmy przygotować tej gościny na 1 maja. Ufamy jednak, że pielgrzymi się za nas modlą...
Kawa, herbata - do wyboru, dla każdego z pątników od mieszkańców Wieprza!
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Najpierw spotkaliśmy się, żeby uzgodnić, ile czego potrzeba. No i niestety mimo niedzieli - bo tak w tym roku wypadł 30 kwietnia - zaczęliśmy nasze przygotowania - relacjonuje Irena Byrska - Jedna grupa przyszła rano, druga po południu. A dziś ja z kolegą o piątej rano, koleżanka o szóstej, a reszta ekipy na wydawkę o dziewiątej. Ugotowałam 125 litrów kwaśnicy i - już szybko liczę: osiem garnków po 50 litrów - a więc 400 litrów żurku. Jak się to robi? Do każdego garnka wrzucam ten sam wkład po kolei! To proste - śmieje się szefowa Irenka. - Oczywiście bez pomocy sponsorów niewiele byśmy dali radę zrobić. Pan Adam Migdałek zasponsorował nam 40 kg kiełbasy na żurek, kilkanaście kilogramów kiełbasy wędzonej i jeszcze 10 dużych kawałków boczku, a resztę dokupiliśmy. Oczywiście pomaga nam dużo większa armia sponsorów - m.in. mleczarnia, państwo, którzy podarowali nam ziemniaki, cukier, herbatę, kawę.
Mieszkańcy Wieprza jak co roku całą rzeszą stawili się, by pomóc pielgrzymom
Urszula Rogólska /Foto Gość
Pielgrzymi zapewne zasiedzieliby się w Wieprzu na długie godziny przy takiej gościnie, ale tym samym niemożliwe byłoby dotarcie do celu! Ich kolejnym miejscem postoju były równie gościnne Tomice.